Segiet w UNESCO, a miasto nie chce DSD

Ważą się losy jednej z największych atrakcji turystycznych Bytomia - Dolomitów Sportowej Doliny. Jeśli ośrodek położony w sąsiedztwie rezerwatu Segiet nie znajdzie inwestora, to wkrótce może przestać istnieć. Ratunkiem mogłoby być wykupienie go przez miasto.

Byt dsd restauracja pod progiem

W maju minęło równe 15 lat od otwarcia DSD. Obok kolei wąskotorowej i pola golfowego to jedyna atrakcja turystyczna w Bytomiu, jaką wymienia się w przewodnikach po Śląsku, a nawet całej Polsce. Każdej zimy ściągają tu tłumy z całego regionu, aby poszaleć na nartach i snowboardzie. Gdy na stoku leży biały puch, to na parkingu przy DSD trudno znaleźć wolne miejsce. Z kolei latem tutejsze wzniesienie świetnie sprawdzało się w roli widowni. Przez kilka lat w scenerii kamieniołomu Blachówka wystawiano spektale Opery Śląskiej w ramach Bytomskiej Nocy Świętojańskiej. Wówczas widowiska ze stoku obserwowało nawet kilkanaście tysięcy ludzi z całego regionu.

Ogromnym atutem DSD jest jego malownicze położenie. Wyrobiska dawnej kopalni dolomitu robią oszałamiające wrażenie, natomiast w zboczach kamieniołomu kryją się wejścia do podziemi bytomsko-tarnogórskich, których korytarze ciągną się na długość 300 kilometrów. Ponad nimi rośnie las bukowy, którego część niedługo po wojnie uznano za rezerwat przyrody. Zarówno Segiet, jak i podziemia w tym roku zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Dzięki UNESCO Zabytkowa Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach przeżywa oblężenie. Jeszcze nigdy tylu turystów, z tak wielu zakątków świata nie odwiedzało tego miejsca. Na tym korzysta bytomska kolej wąskotorowa, która poza sezonem letnim przywozi zwiedzających do tarnogórskiej kopalni. Tzw. "Srebrne pociągi" stały się tak popularne, że nie są w stanie przewieźć wszystkich zainteresowanych.

Na efekcie UNESCO mogłyby również korzystać Dolomity Sportowa Dolina. Niestety spółka zarządzająca ośrodkiem przed laty popadła w poważne kłopoty finansowe. Obecnie jej zadłużenie wynosi ok. 40 milionów złotych, a kompleks funkcjonuje od kilku lat dzięki wyznaczonemu przez sąd zarządcy.

Żeby pokryć chociaż część wierzytelności komornik kilkukrotnie próbował zlicytować prawo użytkowania wieczystego terenu o powierzchni 12 tys. m2, na którym znajdują się m.in. stok, budynek z restauracją i mini zoo. Ostatnia licytacja odbyła się w bytomskim Sądzie Rejonowym pod koniec października, ale mimo obniżenia ceny z 5,2 mln zł do 2,5 mln zł netto (czyli ok. 20 zł za m2 gruntu) nie znalazł się nikt chętny. Kolejna ma odbyć się już w 2018 roku.

Ratunkiem dla DSD mogłoby być przejęcie kompleksu przez miasto i zaangażowanie Ośrodka Sportu i Rekreacji do jego prowadzenia. Taki scenariusz został zrealizowany w 2010 roku przez władze Sosnowca. Wówczas miasto przejęło ośrodek DSD 2 na Górce Środulskiej, natomiast zarząd nad nim przekazało Miejskiemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji w Sosnowcu. Stok narciarski z powodzeniem działa w tym miejscu do dziś i jest konsekwentnie modernizowany przez gminną jednostkę.

Władze Bytomia, które jeszcze niedawno zapewniały, że mają przeszło 100 milionów złotych na budowę stadionu i lodowiska dla Polonii Bytom, twierdzą, że nie mają pieniędzy na przejęcie ośrodka narciarskiego. Jeśli ratusz nie znajdzie pomysłu na rozwiązanie tego problemu, to jedna z niewielu atrakcji turystycznych Bytomia niebawem przestanie istnieć.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon