Bytom jest w coraz większych tarapatach finansowych. W budżecie brakuje pieniędzy, dlatego pod koniec każdego miesiąca miasto ma problemy z płynnością finansową. Sprawę komplikuje fakt, iż prezydent nie potrafi porozumieć się z Radą Miejską w sprawie zwiększenia zadłużenia, aby za pomocą emisji obligacji pokryć dziurę budżetową. Rajcowie domagają się większych oszczędności, natomiast Damian Bartyla nie chce zgodzić się na proponowane cięcia.
- Z miesiąca na miesiąc walczymy o terminową zapłatę faktur i wynagrodzeń - wyznała na ostatniej sesji Rady Miejskiej Ewa Tomczak, skarbniczka miasta. Tymczasem do naszej redakcji dotarły informacje od pracowników miejskich jednostek, że przelewy wpływają na ich konta później, niż miało to miejsce do tej pory.
Władze Bytomia zdały sobie sprawę z tego, że problemy z płynnością mają trwały charakter, dlatego przystąpiono do rozmów ze związkami zawodowymi o zmianie regulaminu wynagradzania. Chodzi o to, by pensje były wypłacane do 10. dnia każdego miesiąca, a nie - tak jak było przez co najmniej kilkanaście ostatnich lat - pod koniec miesiąca. - Pomiędzy szóstym a dziewiątym są największe przepływy z podatków dochodowych od osób fizycznych i prawnych - wyjaśnia skarbniczka.
Ponadto takie rozwiązanie pozwoliłoby wypłacić urzędnikom, personelowi szkół, bibliotek itd. grudniowej pensji w styczniu. Ratusz zapewnia, że pracownicy nie zostaną bez pieniędzy przez 1,5 miesiąca. W uzgodnieniu ze związkami mają im zostać wypłacone specjalne nagrody w okresie przejściowym, by mogli w terminie uregulować swoje zobowiązania.