Rodzice grożą odwołaniem prezydenta [ZDJĘCIA]

"Damian B. ogarnij się" - krzyczeli przed ratuszem rodzice dzieci z miechowickich podstawówek. W piątek zebrali się, aby zaprotestować przeciwko zmianom w sieci szkół w ich dzielnicy.

W wyniku decyzji władz państwowych o likwidacji gimnazjów w Polsce samorządy muszą w ciągu kilku miesięcy zreorganizować sieć szkół na swoim terenie. W całym kraju ta sprawa wywołuje ogromne kontrowersje wśród rodziców i nauczycieli. Nie inaczej jest w Bytomiu.

Pod koniec stycznia Rada Miejska w atmosferze awantury przyjęła uchwałę dotyczącą reorganizacji oświaty. Niemal do ostatniego momentu nie było wiadomo do jakich szkół pójdą dzieci 1 września. Projekt uchwały trafił do rąk radnych zaledwie na kilkanaście minut przed zebraniem komisji edukacji, które z kolei miało miejsce kilka dni przed styczniową sesją. Nie dość, że rajcowie nie mieli wystarczającej ilości czasu, by się z nim zapoznać, to jego treść różniła się od wcześniejszych ustaleń Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego i zarządu miasta.

Podczas sesji wytykano rządzącym nieuzasadniony pośpiech w zatwierdzeniu zmian w sieci szkół, brak konsultacji z rodzicami i nauczycielami. Wzburzenia nie kryła Bożena Prus-Kot, pedagog ze Szkoły Podstawowej nr 37, która powiedziała zebranym na sali, że mimo wielu próśb nikt nie pofatygował się na Stroszek, żeby sprawdzić jakie warunki panują w tamtejszych placówkach przed podjęciem decyzji o ich łączeniu.

djembed

Choć opozycja, rodzice i kadra pedagogiczna bytomskich szkół przekonywała, żeby poczekać z przyjęciem uchwały i lepiej ją dopracować, to radni prezydenckiego ugrupowania jak zwykle przegłosowali zmiany w sieci placówek oświatowych. Jednak w nieoficjalnych rozmowach część z nich przyznaje się, że sprawę powinno się załatwić inaczej.

Największe kontrowersje wzbudzają zmiany dotyczące podstawówek na Stroszku i w Miechowicach. W pierwszym przypadku obawy wzbudza połączenie Gimnazjum nr 11 z SP 37 - gimnazjum niedawno zostało docieplone, a na jego terenie wybudowano Orlika, natomiast podstawówka posiada większą i wyremontowaną salę gimnastyczną, plac i salę zabaw oraz jest dostosowana do potrzeb najmłodszych dzieci. Tymczasem na sesji z ust prezydenta padło stwierdzenie, że szkoła przy ul. Narutowicza powinna zostać zaadaptowana do funkcji mieszkaniowej, co oznacza że docelowo dzieci będą musiały przenieść się do budynku przy ul. Tysiąclecia.
Natomiast w Miechowicach kością niezgody okazała się decyzja o utworzeniu trzeciej podstawówki w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 5, choć w styczniu radni przyjęli uchwałę, zgodnie z którą w dzielnicy miały funkcjonować dwie szkoły tego typu.

Spór w Miechowicach jest bardziej złożony i wywołuje największe emocje. Rodzice obawiają się bowiem, że z powodu małej liczby dzieci w dzielnicy w dłuższej perspektywie jedna ze szkół zostanie zlikwidowana. Z tego względu domagają się rezygnacji z reaktywacji SP 26 przy ul. Nickla, której powołanie nie było przewidziane w styczniowej uchwale Rady Miejskiej.

Skąd więc wzięła się Szkoła Podstawowa nr 26? Przyczyn jest kilka... Przede wszystkim utworzenie trzeciej podstawówki zaleciło kuratorium oświaty, aby uniknąć ewentualnego nauczania w systemie zmianowym w SP 54. Jednak dużym motywatorem dla władz miasta jest także umowa sprzed dwóch i pół roku z firmą Siemens na termomodernizację placówek oświatowych - w tym ZSO nr 5 przy ul. Nickla. Spółka na swój koszt dociepliła obiekt, wyposażyła go w energooszczędne oświetlenie i system zarządzania energią, a miasto zobowiązało się do spłaty inwestycji przez kolejne 15 lat. To znaczy, że w tym czasie nie można zamknąć żadnej ze zmodernizowanych szkół. Natomiast po likwidacji gimnazjum przy ul. Nickla funkcjonowałoby wyłącznie liceum, do którego uczęszcza zbyt mała liczba uczniów, jak na tak duży budynek.

Rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 33 boją się, że po zakończeniu okresu przejściowego w 2019 roku ich szkoła zostanie zamknięta lub ich pociechy zostaną na siłę przeniesione do SP 26, by zapełnić klasy. Według Rady Rodziców podstawówki przy ul. Matki Ewy 99% rodziców chce, aby ich dzieci w dalszym ciągu uczyły się w tym samym miejscu.

W piątek przed Urzędem Miejskim społeczność SP 33 i 54 zorganizowała protest przed Urzędem Miejskim. Organizatorzy liczyli, że wyjdzie do nich prezydent Damian Bartyla, ale ani niego, ani Anety Latacz, jego zastępczyni odpowiadającej za oświatę, nie było wówczas w ratuszu. Ostatecznie z protestującymi porozmawiała Aleksandra Szatkowska, rzeczniczka UM, natomiast w kancelarii magistratu złożono pismo z postulatami do prezydenta: o zapewnienie, że dzieci z Miechowic będą uczyć się w tej samej szkole do końca ósmej klasy, że liczba oddziałów będzie zgodna ze statystykami, rejonizacją i liczbami wskazanymi przez Wydział Edukacji oraz że klasy sportowe nie zostaną przeniesione poza dzielnicę.

Rodzice dzieci z Miechowic zapowiadają, że wykorzystają wszelkie możliwości, by ochronić swoje szkoły. Nie wykluczają również podjęcia inicjatywy referendalnej w sprawie odwołania władz miejskich. Po wydarzeniach z 2012 roku chyba nikogo nie trzeba przekonywać w Bytomiu, że środowiska szkolne potrafią dopiąć swego.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon