GOPgear - tak nazywa się inicjatywa, której uczestnicy wzorem Richarda Hammonda, Jamesa Maya i Jeremy'ego Clarksona sprawdzają w jaki sposób najszybciej można się przedostać z jednego punktu śląsko-zagłębiowskiej metropolii do drugiego. W tym celu dzielą się na kilka załóg i każda z nich jedzie innym środkiem transportu: od napędzanych siłą własnych mięśni rowerów po ciągnięte setkami koni mechanicznych pojazdy.
Jedna z tras ich niedawnych wyścigów prowadziła z Bytomia do Katowic. Aby podnieść poprzeczkę zawodnicy ustawili się na starcie w trakcie porannych godzin szczytu. O 7:30 wszyscy ruszyli ze skrzyżowania ulic Łużyckiej i Wrocławskiej. Tym razem sprawdzono, jak poradzą sobie pociąg, autobus, tramwaj i samochód.
Najprostsze zadanie miała ekipa, która wsiadła do tramwaju. Ich zadanie ograniczało się do wejścia do tramwaju linii 6, wyjścia z niego na ul. św. Jana w Katowicach i dojścia na plac Sejmu Śląskiego, gdzie wyznaczono metę wyścigu. Pokonanie tej trasy zajęło im łącznie 75 minut.
Zawodnicy jadący autobusem mieli trudniejsze zadanie, gdyż wpierw musieli dojechać do dworca, gdzie następnie mogli przesiąść się na bezpośredni autobus do Katowic. Ostatecznie wyścig zakończyli z czasem 105 minut.
Drużyna sprawdzająca pociąg musiała wpierw dojść z ul. Łużyckiej na przystanek Bytom Karb, ale stamtąd podróż była już łatwa. Na pl. Sejmu Śląskiego dotarli w ciągu 60 minut.
Jak można było łatwo przewidzieć, o tej porze najgorzej miały osoby jadące samochodem. Z powodu korków na Drogowej Trasie Średnicowej i problemów ze znalezieniem parkingu w pobliżu pl. Sejmu Śląskiego, na mecie pojawili się dopiero po dwóch godzinach!
Bytomsko-katowicki wyścig GOPgear nieoczekiwanie wygrał pociąg (bez czasów dojścia i oczekiwania na przyjazd sama podróż koleją trwała ok. 30 minut). Samochód, który tę trasę powinien pokonać w niecałe pół godziny, w godzinach szczytu okazał się bezużyteczny. - Jak widać, nie zawsze samochód musi wieść prym w środowisku transportowym i wygrywać każdy wyścig. Do gry wchodzi bowiem kolej i ma ona szansę stać się podstawowym środkiem transportu w relacji Bytom-Katowice - wyjaśnia Tomasz Sporek z GOPgear. - Najważniejsze jest to, że Koleje Śląskie obsługujące Bytom zauważyły problem i podejmują działania mające na celu jego rozwiązanie. Potrzebni są jedynie pasażerowie, których obecnie zaczyna przybywać i stacja w mieście powoli odżywa - dodaje.
Koleje Śląskie od niedawna stopniowo ulepszają swoją ofertę. Dzięki wprowadzeniu biletów liniowych podróż z Bytomia do stolicy województwa kosztuje dziś tylko 3 złote, a bilet miesięczny zaledwie 70 zł. Natomiast 11 grudnia w życie wejdzie nowy rozkład jazdy, w którym pociągi z Bytomia do Katowic będą odjeżdżać co ok. 30 minut między godzinami 7 a 8, a w po południu wreszcie pojawi się kurs powrotny po godzinie 16. Te zmiany sprawią, że dojeżdżanie pociągiem do pracy stanie się znacznie prostsze.
Regionalny przewoźnik przymierza się także do integracji biletowej z KZK GOP, co umożliwi przesiadki z autobusów i tramwajów. Na razie na próbę wprowadzono wspólny bilet 24-godzinny, ale w planach są kolejne rozwiązania. Ponadto Koleje Śląskie ujawniły również, że zastanawiają się nad przyłączeniem do systemu Śląskiej Karty Usług Publicznych (ŚKUP).