W 2013 roku miasto sprzedało BPK działki w sąsiedztwie centrum handlowego M1 o łącznej powierzchni ponad 15 hektarów. Sprawa wywołała duże kontrowersje, gdyż zwykle w takich sytuacjach gmina, będąc właścicielem firmy, przekazuje jej swoje nieruchomości w drodze aportu. Wówczas kapitał zakładowy przedsiębiorstwa jest podnoszony o księgową wartość przekazanego majątku i wszystko odbywa się "na papierze". Tymczasem w tym przypadku BPK musiało zapłacić miastu Bytom aż 21 milionów złotych i to w dodatku za nieruchomość, która nie jest mu niezbędna do prowadzenia swojej podstawowej działalności.
Zdaniem opozycji w bytomskiej Radzie Miejskiej, celem tej transakcji było podratowanie miejskiego budżetu pieniędzmi z gminnej spółki. Z pewnością ta sprzedaż miała rekordową wartość. Dla porównania przed rokiem miasto Zabrze zbyło aż 25-hektarowy teren przy Drogowej Trasie Średnicowej firmie Ikea za zaledwie 22 mln zł. Należy podkreślić, że była to największa transakcja w historii Zabrza. Można więc się zastanawiać, jak to się stało, że znacznie mniejszy obszar w Bytomiu został wyceniony na podobną kwotę.
Co BPK zrobiło z tak kosztowną nieruchomością? Teren wydzierżawiono Bytomskiej Agencji Rozwoju Inwestycji, również będącej spółką miejską, a ta następnie wydzierżawiła go prywatnej firmie, która dopiero przystąpiła do uporządkowania działek. W tym celu wycięto rosnące tam drzewa i przystąpiono do wyrównywania poziomu gruntu. To nie łatwe zadanie, gdyż różnica wysokości w poszczególnych miejscach wynosi nawet 6 metrów. Aby to wszystko wyrównać, prywatny dzierżawca przyjmuje odpady budowlane, którymi zasypuje tamtejsze doły.
Radni wątpią, czy przedsiębiorca składuje na terenie należącym do BPK wyłącznie gruz. Docierają do nich sygnały, że są tam przywożone też inne odpady, które nie powinny tam trafić. Rzeczywiście, na miejscu można natknąć się na przeróżne śmieci. Prawdopodobnie to one były przyczyną interwencji Straży Pożarnej w tym rejonie. W ostatnim czasie strażacy musieli kilkakrotnie przyjeżdżać do gaszenia palących się odpadków z gumy, tkanin, czy papieru i przez długi czas walczyli z palącą się hałdą. Z powodu powtarzających się incydentów, rajcowie zamierzają zgłosić sprawę do Inspektoratu Ochrony Środowiska, by ten zbadał, co jest składowane przy ul. Magdaleny.
Docelowo, po wyrównaniu i uzbrojeniu teren ma zostać przeznaczony pod inwestycje. Już teraz umieszczono go w katalogach ofert inwestycyjnych wspomnianego BARI oraz Regionalnego Centrum Obsługi Inwestora.