Nieco ponad rok temu wybuchła afera związana z zamiarem sprzedaży Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Przez ten czas sukcesywnie dążono do prywatyzacji bytomsko-radzionkowskiego monopolisty. Mimo, iż początkowo władze miasta zapewniały, że decyzja nie została jeszcze podjęta, to w lokalnej prasie publikowano ogłoszenia przekonujące bytomian do potrzeby zbycia spółki, na sesjach Rady Miejskiej konsekwentnie odrzucano projekty uchwał zakazujących prywatyzacji PEC, rozesłano do potencjalnych inwestorów zaproszenia do rozmów, a na początku wakacji ogłoszono przetarg na wykonanie wyceny rynkowej wartości firmy.
Wysiłki ekipy Damiana Bartyli pójdą jednak na marne, gdyż miasto będzie musiało odstąpić od zamiaru prywatyzacji dwóch największych swoich firm: PEC i Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Taki warunek postawił bank Pekao, który zgodził się wykupić gminne obligacje na kwotę 40 mln zł. Jeżeli udziały Bytomia w powyższych spółkach spadną poniżej 50% i miasto straci nad nimi kontrolę, to bank zażąda natychmiastowego zwrotu pożyczonych pieniędzy. Prezydent nie ma innego wyjścia, musi na to przystać, ponieważ inaczej nie pokryłby dziury budżetowej, co oznaczałoby wprowadzenie drastycznych oszczędności, wstrzymanie inwestycji itp.
W związku z tym Urząd Miejski w ostatnim czasie unieważnił przetarg na wycenę wartości PEC, bo ta do 2030 roku, gdy miasto odkupi od Pekao swoje obligacje, nie będzie już potrzebna. To także dobra wiadomość dla załogi BPK, które w minionych latach również próbowano sprywatyzować. Bytom jednak ma w swoim portfelu jeszcze inne spółki, a sytuacja finansowa miasta jest zła, dlatego można się spodziewać, że w najbliższym czasie słowo "prywatyzacja" wciąż będzie często używane przez bytomskich polityków...