W większości polskich miast panuje chaos reklamowy. Kolorowe tablice i płachty "krzyczą" do przechodniów i kierowców na każdym kroku. Przedsiębiorcy w tej kwestii nie znają umiaru. Swoją nadgorliwością często szkodzą sami sobie. W takim morzu reklam ludzie przestają zwracać na nie uwagę. Z powodu dużej liczby bodźców nasze mózgi nie są w stanie zarejestrować wszystkich komunikatów, jakie do nas docierają i w efekcie mijając codziennie wiele reklam, zdecydowanej większości z nich nie zapamiętamy. Ponadto sklepikarze zaklejając swoje witryny folią uniemożliwiają przechodniom zobaczenie swoich towarów z ulicy, co zniechęca do wejścia do środka. Jest to jednak łatwiejsze rozwiązanie, niż stworzenie ładnej wystawy, dlatego przedsiębiorcy często próbują w ten sposób pójść na skróty, a niestety sami na tym tracą.
Od pewnego czasu w Polsce trwa debata publiczna na temat sposobów uporządkowania tego chaosu. W ubiegłym roku parlament przyjął tzw. Ustawę krajobrazową, która tworzy narzędzia do walki z wszechobecnymi reklamami i ustanowienia standardów w tym zakresie. Niestety wiele miast wciąż nie skorzystało z tych przepisów. Jednym z nich jest Bytom. Choć ustawa weszła w życie już niemal rok temu, to do dziś nasza Rada Miejska nie przyjęła stosownych uchwał, dzięki którym gmina mogłaby ustanowić zasady i warunki usytuowania szyldów na danej nieruchomości, zakaz stawiania ogrodzeń, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych, a także opłaty reklamowe, które zwiększyłyby wpływy do budżetu miasta.
Okazuje się, że tego, czego nie potrafią zrobić urzędnicy, są w stanie dokonać społecznicy. Jednym z najbardziej zaśmieconych reklamami miejsc w Bytomiu jest nasyp i wiadukt obok dworca kolejowego przy placu Wolskiego. Niemal całe tamtejsze ogrodzenie jeszcze do niedawna było obwieszone banerami, z których żaden nie został umieszczony w legalny sposób. Jedynie trzy tablice w tym miejscu zamontowano za zgodą kolejarzy, a cała reszta reklam wisiała tam na dziko. Sprawę w swoje ręce wziął autor strony Bytom Pieszy na Facebooku. Aby doprowadzić do usunięcia tych reklam, zainterweniował u Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Pracownicy PINB następnie skontaktowali się z PKP i zobowiązali zarządcę nieruchomości do demontażu płacht. W rezultacie liczba reklam w tym miejscu zmalała z 13 do zaledwie 3.
Dzięki interwencji inicjatywy Bytom Pieszy estetyka jednego z najbardziej eksponowanych miejsc w Bytomiu uległa ogromnej poprawie. To jednak mała kropla w morzu potrzeb. Żeby uporządkować przestrzeń publiczną w naszym mieście, magistrat i Rada Miejska muszą wreszcie podjąć stosowne działania i skorzystać w kompetencji nadanym im przez ustawę krajobrazową.