Prowadzenie klubu piłkarskiego w Bytomiu to dla każdego wielkie wyzwanie. Skoro nawet II-ligowa Polonia Bytom może tylko pomarzyć o komforcie finansowym, to co dopiero kluby z niższych lig. Prywatnych sponsorów brak, miasto nie jest w stanie każdemu zapewnić pieniędzy, które gwarantowałyby spokojny byt. Efekt jest taki, że nasi piłkarze tułają się w niższych ligach, gdzie znacznie odstają na tle rywali z mniejszych gmin lub wsi, którzy mają zapewnione godne finansowanie.
Przed rokiem z mapy Bytomia zniknął ŁKS Łagiewniki, a więc klub, który za trzy lata świętowałby 100-lecie istnienia. Wprawdzie chodzą głosy o reaktywacji, ale szczegółów na razie brak. Teraz jednak w wielkich tarapatach znalazła się inna zasłużona drużyna - Rozbark Bytom.
Pierwsze plotki zaczęły pojawiać się po rundzie jesiennej obecnego sezonu A-klasy. Wszystko wskazywało na to, że Rozbark wycofa się z rozgrywek ze względu na problemy finansowe. Klub został postawiony w stan likwidacji, a spora część zawodników zaczęła szukać sobie miejsca w ościennych drużynach. Ostatecznie wydarzył się cud, bo dawny III-ligowiec przystąpił do rundy wiosennej.
Na boisku rozbarczanom wiodło się bardzo źle, bo w tabeli zajmują ostatnie miejsce i już w zasadzie nie mieli żadnych szans na utrzymanie. W dodatku nadal można było usłyszeć o problemach finansowych. Działacze prowadzili klub, wierząc, że jakoś się uda w końcu wyprowadzić go na prostą. Dziś już wiemy, że na razie się nie udało.
Do końca sezonu pozostały trzy kolejki i wiadomo, że Rozbark nie rozegra żadnego meczu. Zwycięstwa walkowerem otrzymają Czarni Sucha Góra, LKS Żyglin oraz Iskra Lasowice. Zielono-biali natomiast spadają do B-klasy. Czy w niej wystartują? To stoi pod wielkim znakiem zapytania. Powód ciągle jest ten sam - finanse.
Za samo wycofanie się w trakcie rozgrywek jest kara finansowa, która wynosi grubo ponad tysiąc złotych. Do tego na nowy sezon trzeba zebrać kolejne pieniądze - na sędziów, transporty, wody, utrzymanie obiektu i wiele, wiele innych opłat. Na co dzień nikt sobie z tego nie zdaje sprawy, ale "zabawa" nawet w B-klasę wymaga budżetu na poziomie co najmniej kilkunastu tysięcy złotych. Skąd to wziąć? Miasto zapewnia zaledwie niewielki procent tej kwoty, oczywiście o ile wystartuje się w konkursie na początku roku i projekt zyska przychylność urzędników.
Liczymy, że Rozbark znowu podniesie się z kolan i szybko wróci do rozgrywek ligowych. Nie mamy jednak wątpliwości, że niebawem kolejne zasłużone kluby mogą zniknąć z mapy Bytomia. Dla wszystkich lokalnych działaczy każdy dzień to walka o przetrwanie. Ratunkiem wydaje się jedynie mądry i sprawiedliwy system wsparcia, ale władze co kilka lat się zmieniają, a sytuacja nadal wygląda bardzo podobnie.
Przykro patrzy się na losy Rozbarku. Cztery lata temu zespół ten awansował na boisku do ligi okręgowej, ale przez błąd działaczy Podokręg Bytom po sezonie ukarał dwoma walkowerami i świętował ŁKS Łagiewniki. Dziś tych drugich nie ma, a ci pierwsi są nad przepaścią.
Bytomska piłka kiedyś rządziła na lokalnym podwórku, a dziś tendencja się odwróciła i znacznie lepiej powodzi się przedstawicielom Tarnowskich Gór i Piekar Śląskich. Bytom ma w II lidze Polonię, ale potem jest tylko gorzej. Szombierki spadły do IV ligi, w okręgówce Silesia Miechowice nie jest w stanie walczyć o nic więcej, jak środek tabeli. W A-klasie są Czarni Sucha Góra oraz Nadzieja Bytom, ale ten drugi zespół prawdopodobnie spadnie do niższej ligi. Jest jeszcze Tempo Stolarzowice, które awansowało do klasy A oraz Rodło Górniki. Każdy z tych klubów ledwo wiąże koniec z końcem i nie może pozwolić sobie na spokojną przyszłość. Pytanie zatem wydaje się zasadne - kto będzie następny po Rozbarku?
