Zgodnie z nowymi przepisami od początku roku żadna ze straży gminnych w Polsce nie może karać za wykroczenia drogowe na podstawie odczytów z fotoradarów. Jednego dnia sprzęty warte dziesiątki tysięcy złotych stały się bezużyteczne. Nie wiadomo co się z nimi stanie. Istnieje pomysł, by przejęła je Inspekcja Transportu Drogowego, ale jeśli miałoby do tego dojść, trafiłyby do niej wyłącznie fotoradary stacjonarne. Przenośne urządzenia jeśli nie znajdą żadnych nabywców, to najpewniej będą latami zbierały kurz w miejskich magazynach.
Podobny los czeka szwajcarski fotoradar będący na wyposażeniu bytomskiej straży. Urządzenie stoi nieużywane już od kwietnia, gdy wojewoda zakazał pomiarów prędkości za jego pomocą. Sprzęt wykorzystywał częstotliwości zarezerwowane dla wojska, dlatego Urząd Komunikacji Elektronicznej zabronił jego stosowania. Od tamtego czasu czterech strażników z sekcji fotoradarowej otrzymało inne zadania.
Można stwierdzić, że bytomski fotoradar odszedł na zasłużoną emeryturę. Tylko w 2013 roku wartość mandatów karnych wystawionych za wykroczenia drogowe zarejestrowane za jego pomocą wyniosła aż 1 248 490 zł. Przez cały okres eksploatacji urządzenie zarejestrowało blisko 20 tysięcy wykroczeń, czyli ok. 260 na miesiąc.
Po zakończeniu swojej służby fotoradar jeszcze się przysłużył. Na początku miesiąca 67-letniemu Wojciechowi Sobczyńskiemu z Miechowic skradziono akumulatory zasilające jego wózek inwalidzki. Mężczyzna jest po wylewie i nie ma jednej nogi, a wózek umożliwiał mu poruszanie się poza domem. Na pomoc przyszli bytomscy strażnicy miejscy, którzy przekazali niepełnosprawnemu baterie z "uziemionego" fotoradaru. Dzięki ich inicjatywie miechowiczanin znów może samodzielnie pojechać do sklepu lub przychodni lekarskiej, a przynajmniej część drogiego urządzenia nie marnuje się w magazynie.