Efekty bezlitosnego upływu czasu przedstawiła na zdjęciach piekarzanka Agnieszka Lukasczyk. Wykonane przez nią fotografie ujawniają niezliczone pęknięcia ścian, odpadający tynk z elewacji i brakujące fragmenty murów.
Zdjęcia bytomianki wskazują, że już wkrótce uroda tego zabytkowego budynku definitywnie przeminie. Wielokrotnie na łamach Bytomski.pl pisaliśmy o potrzebie podjęcia pilnych działań w celu uchronienia pałacu przed zagładą. Niestety to, co dotąd zrobili urzędnicy w tej sprawie jest niewystarczające. Choć z budynku już dawno skradziono ankry spinające mury, to w żaden sposób nie podparto ścian, aby zapobiec ich zawaleniu. Dziś pałac sprawia wrażenie lekko przechylonego w stronę ulicy Frenzla. Nie zabezpieczono też pęknięć nad oknami, w rezultacie czego w ciągu tego miesiąca mur nad jednym z okien runął na ziemię.
Za to magistrat kilkakrotnie naprawił ogrodzenie i ustawił tablicę informacyjną przed pałacem. Największym osiągnięciem urzędników jest przeprowadzenie inwentaryzacji ruin i wykonanie trójwymiarowej mapy obiektu. To jednak wciąż zbyt mało, gdyż stan pałacu jest tak zły, że katastrofa budowlana może nastąpić w każdej chwili.
Dawny park przypałacowy, dziś Park Ludowy, stopniowo pięknieje. Powstały nowe alejki, ławki, rabaty kwiatowe, plac zabaw i krąg szachowy. Tuż obok utworzono skwer Ofiar Tragedii Górnośląskiej, gdzie ustawiono pomnik poświęcony wywiezionym mieszkańcom do ZSRR. Z kolei pałac, który wymaga najpilniejszych działań, od lat powoli przeistacza się z ruiny w kupę gruzu.
Przeczytaj też: Miasto chce wyremontować prokuraturę
Miasto zamierza przeprowadzić renowację ocalałego fragmentu siedziby Wincklerów ze środków jakie mamy otrzymać na rewitalizację w ramach Obszaru Strategicznej Interwencji. Zgodnie z planami budynek miałby stać się tzw. trwałą ruiną, a część powierzchni uzyskałaby charakter użytkowy (np. galeria z wystawą historyczną). Obok planuje się dobudować współczesny obiekt, np. fantom pozostałej części pałacu. We wschodnim skrzydle przewiduje się budowę platformy widokowej, natomiast poniżej zakładane jest utworzenie ogrodu skalnego. Jednak nim do tego dojdzie, ruiny mogą w końcu runąć.
Budowa miechowickiego pałacu zakończyła się w 1817 roku. Wzniósł go kupiec z Czeladzi, Ignatz Domes, który w 1812 roku kupił wieś Miechowice. Budynek jest jednak dziś bardziej kojarzony z jego późniejszym właścicielem, wielkim górnośląskim przemysłowcem, Franzem Wincklerem. W późniejszych latach pałac był wielokrotnie przebudowywany, a w okresie od 1855-1859 r. przeszedł znaczącą rozbudowę. Do starego pałacu w stylu klasycyzmu dobudowano dwa duże skrzydła w stylu Tudorów według projektu architekta Richarda Lucae. W skrzydle zachodnim, ukończonym w 1857 r., znalazła się galeria obrazów, sala kwiatowa, kaplica ozdobiona witrażami i neogotyckim sklepieniem, Wieża Prochowa oraz wieża wodna. Z kolei nad wschodnim skrzydłem górowała Wieża Jaskółcza, której nazwa pochodziła od płaskorzeźby umieszczonej nad wejściem.
W styczniu 1945 r. Armia Czerwona po wkroczeniu do Miechowic splądrowała pałac, a następnie podpaliła. Kilka miesięcy później w budynku ponownie wybuchł pożar, w wyniku którego z okazałej posiadłości pozostały jedynie wypalone mury. W 1954 r. Wojsko Polskie dokończyło dzieła zniszczenia, wysadzając w powietrze większość pałacu. Gruzowiska nigdy nie uprzątnięto. Ocalała jedynie niewielka część budynku, wspomniana wcześniej wieża wodna, gdzie pierwotnie znajdowały się urządzenia wodociągowe, a wodę doprowadzano z miechowickiej kopalni galmanu "Maria".