Polonia Bytom po dłuższej przerwie wznowiła rozgrywki PHL. Bytomianie liczyli, że w piątkowe popołudnie zbliżą się do grupy mistrzowskiej. Trzeba jednak było odprawić z kwitkiem JKH GKS Jastrzębie. To być może się uda, ale za sprawą walkowera.
Goście już na rozgrzewce podobno zauważyli, że w bandach są niebezpieczne dziury. Mimo to wyszli na spotkanie. W siódmej minucie doszło jednak do ostrego starcia pod bandą, po którym jeden z jastrzębian długo nie podnosił się z tafli.
Hokeiści JKH nagle... zeszli do szatni. Sędzia odczekał kilka minut, po czym odgwizdał koniec spotkania. Kibice, którzy przyszli na lodowisko przy Pułaskiego, byli wściekli. W tym czasie za kulisami trwała walka, aby wznowić pojedynek.
Goście zażądali, aby zarządca naprawił rzekome usterki. Pracownicy OSiR jednak odmówili, a więc zawodnicy z Jastrzębia nie wrócili na lód. Sędzia zatem wpisał w protokole, że przerwał mecz na ich wniosek.
Możliwe są teraz trzy scenariusze. Pierwszy zakłada walkower na korzyść Polonii. Drugi na korzyść JKH GKS Jastrzębie, ale tak się stanie, gdy władze PHL uznają, że bandy rzeczywiście były niebezpieczne. Trzecie rozwiązanie to powtórzenie meczu w innym terminie.
W tym wszystkim najbardziej szkoda kibiców, którzy zakupili bilety, a mimo to zobaczyli niewielką część widowiska. Swoją wściekłość wyładowali na przyjezdnych, którzy długo bali się opuścić swoje szatnie, a zrobili to dopiero pod osłoną ochrony.