Bytomski trzecioligowiec od kilku tygodni udowadnia, że niesłusznie był skazywany na spadek. Zespół, który został na szybko stworzony latem z każdym meczem czuje się coraz pewniej o czym na własnej skórze przekonują się kolejni rywale.
W sobotę na stadion przy Modrzewskiego przyjechał LKS Czaniec. Dla "Zielonych" był to mecz z kategorii tych, w których należało zdobyć komplet punktów. Tylko one dawały nadzieję, aby znowu znajdować się nad strefą spadkową i zachować szanse na kolejne awanse w tabeli.
Pierwszy kwadrans był dość chaotyczny przez co obie drużyny były w stanie stworzyć sobie pojedyncze okazje. Przełomowy moment miał jednak miejsce w 19. minucie. W polu karnym gości zrobiło się spore zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Mateusz Majsner i dał prowadzenie Szombierkom.
W dalszej części pierwszej połowy kibice nie zobaczyli wielkiego widowiska. Okazji bramkowych w zasadzie nie było, bo przeważnie brakowało dokładności w ostatnim podaniu.
W drugiej połowie działo się trochę więcej. Swoich sił strzałami z dystansu próbowali Rafał Kuliński, czy Jacek Jarnot, ale po ich uderzeniach piłka nie wpadła do siatki. Drużyna z Czańca w zasadzie większego zagrożenia nie stworzyła, a z każdą minutą zaczęła słabnąć, co "Zieloni" wykorzystali z premedytacją.
Indywidualną akcją popisał się Jarnot, który ograł dwóch rywali, a następnie dograł w pole karne. Tam już czyhał Robert Smoliński, który mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans bramkarzowi gości. Na tablicy wyników było 2:0, a niedługo później sędzia zakończył mecz.
Zwycięstwo Szombierek sprawiło, że bytomianie zajmują siódme miejsce, ale mają tyle samo punktów, co trzy drużyny będące nad nimi. Teraz podopiecznych Radosława Osadnika czeka mecz prawdy, bo nasz trzecioligowiec jedzie do wicelidera, czyli Rekordu Bielsko-Biała. Mając na uwadze serię czterech meczów bez porażki można po cichu liczyć na niespodziankę.