"Wyzwolenie" Miechowic przez Rosjan w styczniu 1945 roku okazało się dla mieszkańców gminy - wówczas jeszcze samodzielnej - tragiczne. Choć aż trzy czwarte miechowiczan w plebiscycie w 1921 roku opowiedziało się za przyłączeniem do Polski, to chwila poprzedzająca późniejsze włączenie do granic Rzeczypospolitej była niezwykle traumatyczna. Armia Czerwona wkraczając do Miechowic potraktowała je jako terytorium wroga, ponieważ przed rozpoczęciem II Wojny Światowej leżały na obszarze Niemiec. Żołnierze nie musieli stosować się już do żadnej dyscypliny.
Sowieci przeszukiwali budynki w poszukiwaniu młodych mężczyzn i kalek, domniemając, iż są to żołnierze niemieccy, i zabijano ich na miejscu. Ofiarą styczniowych mordów był m.in. ksiądz Jan Frenzel, który 25 stycznia w piwnicy jednego z domów udzielał ostatniego namaszczenia chłopcu postrzelonemu przez czerwonoarmistów. Wtedy weszli do niej żołnierze, po czym wywlekli duchownego i zaprowadzili go do swojego dowódcy przebywającego w Stolarzowicach. Po torturowaniu go w tamtejszej stodole zamordowano go poprzez strzał w lewe oko.
Żołnierze Radzieccy mordowali nie tylko dorosłych mężczyzn, ale też nastoletnich chłopców i osoby w podeszłym wieku, a także gwałcili kobiety. Narodowość, czy indywidualne poczucie tożsamości nie miało znaczenia. Ofiarami czerwonoarmistów byli Niemcy, Ślązacy i Polacy. Szacuje się, że w styczniu 1945 roku Sowieci pozbawili życia aż 220 mieszkańców Miechowic.
W 2003 roku Instytut Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w sprawie miechowickiej zbrodni. Wcześniej władze PRL starały się sprawę wyciszyć. Dzięki dochodzeniu IPN udało się ustalić prawdopodobną liczbę zamordowanych i nazwiska części ofiar. Ogromne zasługi miał w tym Józef Bonczol, który był naocznym świadkiem tamtych wydarzeń. W styczniu 1945 roku miał 11 lat. Trauma związana z wkroczeniem Armii Czerwonej do Miechowic silnie wyryła się w jego pamięci. W dorosłym życiu zbierał informacje na ten temat i zapoznał się z wieloma dokumentami. Dzięki jego wiedzy śledczy mogli ustalić wiele faktów. IPN dotarł również do spokrewnionych z ofiarami świadków, a także przeanalizował akta sądów grodzkich i księgi parafialne. Ponadto przy pomocy archeologów zbadano dwie zbiorowe mogiły wojenne na cmentarzu komunalnym w Bytomiu, dzięki czemu potwierdzono, iż spoczywają w nich szczątki ofiar miechowickiej tragedii. Niestety Rosja nie udostępniła swoich dokumentów na potrzeby śledztwa i w 2012 roku postępowanie umorzono.
Sejmik Województwa Śląskiego ustanowił rok 2015 rokiem Tragedii Górnośląskiej, do której zaliczana jest miechowicka zbrodnia. W Miechowicach, u zbiegu ul. Dzierżonia i Frenzla powstaje właśnie pomnik, który ma upamiętniać tamte wydarzenia. Inicjatorem jego budowy jest były działacz Solidarności Kazimierz Szaliński. Pomnik będzie miał postać wagonu kolejowego - tzw. krowioka - stojącego na szynach, które będą wznosić się ku górze tworząc symbol krzyża. Zdecydowano się na taką formę, gdyż właśnie w takich wagonach w 1945 r. wywożeni byli Górnoślązacy do pracy na Syberii i w Donbasie, skąd wielu z nich nigdy nie powróciło. 28 września Rada Miejska miejscu, gdzie powstaje pomnik nadała nazwę Skweru Ofiar Tragedii Górnośląskiej.