Tak biedne miasto jak Bytom jest idealnym miejscem do prowadzenia punktu z automatami do gier. Ponad 17% mieszkańców wciąż jest bezrobotnych, natomiast wielu z tych, którzy mają pracę, zarabia poniżej oczekiwań. Urządzenia popularnie zwane Jednorękimi Bandytami dają im ułudę, że po przyciśnięciu klawisza zdołają łatwo i szybko się wzbogacić, dzięki czemu rozwiążą choć część swoich problemów. Jednak z tymi maszynami nie da się wygrać, gdyż są tak zaprogramowane, by przynosić swoim właścicielom zysk. Gracze znacznie częściej na nich przegrywają i tym samym wpadają w jeszcze większe kłopoty. Żeby się odegrać zaciągają długi, okradają rodzinę i niszczą dobre znajomości... Tymczasem właściciele automatów zacierają dłonie i liczą pieniądze zarobione na biednych naiwniakach.
W 2009 roku przyjęto nowelizację Ustawy o grach hazardowych, która miała m.in. ograniczyć liczbę automatów do gier hazardowych. Zgodnie z przepisami, od 2010 roku mogą one stać wyłącznie w kasynach. Tych z kolei może być tylko po jednym na każde 650 tys. mieszkańców danego województwa. Na terenie naszego województwa może działać zaledwie 7 kasyn i ani jednego więcej. Natomiast minęło już pięć lat od wejścia w życie ustawy, a liczba Jednorękich Bandytów w polskich miastach zdaje się nie maleć.
Teoretycznie w Bytomiu nie powinno być ani jednego czynnego automatu do gier hazardowych. Tymczasem co rusz powstają nowe salony gier; zarówno w Śródmieściu, jak i w dzielnicach. Na lokale z zaklejonymi witrynami i migającymi szyldami z napisami "Jack Hot", "VIP", czy po prostu "18" można natknąć się m.in. przy ul. Jainty, Podgórnej, Krakowskiej, a nawet samej Dworcowej. Urządzenia stoją też w sklepach spożywczych, gdzie wstęp mają również dzieci. To plaga, nad którą ani miasto, ani instytucje centralne nie są w stanie zapanować. - W chwili obecnej na terenie właściwości miejscowej Dyrektora Izby Celnej w Katowicach, a wiec również na terenie Bytomia nie funkcjonuje już żadne zezwolenie na urządzanie i prowadzenie gier na automatach o niskich wygranych - wyjaśnia Grażyna Kmiecik, rzecznik prasowa Izby Celnej w Katowicach.
- Systematycznie na terenie województwa śląskiego prowadzone są kontrole i działania, które maja na celu likwidację szarej strefy gier hazardowych. Tylko od początku 2010 roku do końca lipca br. śląscy celnicy zatrzymali blisko 7000 sztuk nielegalnych automatów do gier - informuje Kmiecik. Właścicielom Jednorękich Bandytów i tym, którzy wynajmują powierzchnie pod ich ustawienie grozi kara administracyjna w wysokości 12 tys. zł za każdy automat i odpowiedzialność karna skarbowa, w tym kara grzywny, kara pozbawienia wolności, a nawet obie łącznie. Jednak dochód z tych urządzeń jest tak duży, że właścicielom automatów opłaca się podejmować to ryzyko i płacić słone kary. Tylko w tym roku na terenie Bytomia mundurowi przeprowadzili 48 pozytywnych kontroli w miejscach, w których urządzano nielegalne gry na automatach. Celnicy zatrzymali aż 153 sztuk nielegalnych automatów do gier, ale nadal jest to kropla w morzu.
Władze Bytomia nie przykładają się do walki z tym procederem jak inne miasta. - Nie dysponujemy danymi dotyczącymi ilości punktów z automatami do gier hazardowych z uwagi na fakt, że Urząd Miejski nie wydaje pozwoleń na prowadzenie takich punktów - przekazał nam Tomasz Sanecki z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego. Co ciekawe w kwietniu tego roku Rada Miejska pozytywnie zaopiniowała lokalizację kasyna przy ul. Dworcowej 34, o co wnioskowała warszawska spółka Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe. Radni nie dopatrzyli się przeciwwskazań dla takiej działalności, bo w najbliższym otoczeniu nie ma publicznych szkół, przedszkoli lub miejsc kultu religijnego. Są za to nieopodal chociażby przy równoległej do Dworcowej ulicy Jagiellońskiej, ale widać to dla bytomskiej rady zbyt daleko. Na szczęście kasyno w tej lokalizacji nie powstanie - przynajmniej na razie - bo w województwie funkcjonuje maksymalna dopuszczalna liczba kasyn i zgodnie z prawem nie można otworzyć kolejnego. Mimo to pod wskazanym adresem póki co nielegalnie działa salon z automatami.