Jacek Trzeciak od początku sezonu narzeka, że jego zespół ciągle płaci frycowe w II lidze. Tak to już w futbolu bywa, że początki po awansie są trudne. Ile jednak można płacić tego frycowego? Szczególnie, że sytuacja robi się coraz mnie wesoła, bo Polonia z pięcioma punktami na koncie znalazła się w strefie spadkowej.
Owszem, to dopiero początek sezonu, a przy dobrej serii można błyskawicznie wskoczyć do górnej części tabeli, ale... na to na razie się nie zapowiada. Przynajmniej nie po sobotnim "popisie" przed własną publicznością w starciu z Puszczą Niepołomice, która mogła pochwalić się tylko trzema remisami.
To miał być mecz, który pozwoli bytomianom zgarnąć komplet punktów i trochę odetchnąć. Goście jednak wylali kubeł zimnej wody na głowy niebiesko-czerwonych jeszcze przed upłynięciem pierwszego kwadransa, gdy do siatki trafił Mateusz Broź.
Sytuacja jednak bardzo szybko się zmieniła. Najpierw Marcin Lachowski efektownym wolejem wyrównał stan rywalizacji. Sześć minut później na strzał z dystansu zdecydował się Łukasz Grube, a piłka szczęśliwie odbiła się od nogi Michała Zielińskiego i wpadła do bramki Puszczy. Przed przerwą padł jeszcze jeden kuriozalny gol. Bramkarz Dawid Gargasz piąstkował piłkę, ale zrobił to tak niefortunnie, że trafił nią w Damian Lepiarza, po czym wturlała się do siatki. Do przerwy zatem było 2:2.
Mało kto wówczas myślał, że po zmianie stron padnie jeszcze więcej goli. Najpierw była radość bytomskich kibiców, gdy z rzutu karnego trafił Broniewicz. Radość trwała dziewięć minut, bo znowu we znaki dał się Broź, który strzałem głową wyrównał. Po trafieniu na 3:3 kanonada strzelecka trochę się uspokoiła, ale to była cisza przed burzą.
Kwadrans przed końcem Lachowski z bliska strzelił na 4:3. Kolejne minuty upływały i wydawało się, że po morderczym boju trzy punkty zostaną w Bytomiu. W piłce jednak trzeba grać do samego końca z maksymalną koncentracją. Kto poczuje się zbyt pewnie, bywa boleśnie skarcony. Tak właśnie było z Polonią.
Do końca meczu zostało pięć minut, gdy arbiter podyktował rzut karny, dzięki któremu Broź skompletował hat-tricka. Trener Trzeciak już wtedy był wściekły, a co dopiero musiało się z nim dziać w 89. minucie, gdy bytomian pogrążył Gębalski. Puszcza wygrała 5:4, a szkoleniowiec Polonii po meczu nie krył zdziwienia, zdenerwowania oraz bezradności.
- Dla mnie to był najdziwniejszy mecz w życiu. Nie spotkałem się z czymś takim, ani jako zawodnik, ani jako trener, ale widocznie jestem „skazany” na takie dziwne rzeczy. Dramaturgia. Gole z akcji, z karnych, ze stałych fragmentów gry, samobójcze trafienie. Aż trudno się do takiego meczu odnieść - cytuje portal Sportowasilesia.com.
Cóż można więcej powiedzieć... Utarło się, że jeżeli na własnym stadionie strzela się cztery bramki, to mecz trzeba wygrać. Bywają jednak wyjątki od tej reguły i pozostaje liczyć, że sobotnia wpadka będzie dla bytomian lekcją, z której wyciągną odpowiednie wnioski. Czy tak się stało, to przekonamy się w najbliższą sobotę w meczu wyjazdowym ze Zniczem Pruszków.
Polonia Bytom - Puszcza Niepołomice 4:5 (2:2)
Bramki: Lachowski 20, 75, Zieliński 26, Broniewicz 53 (karny) - Broź 13, 62, 85 (karny), Lepiarz 33, Gębalski 89
Polonia: Gargasz (46. Wiśniewski) - Trznadel, Broniewicz, Malec, Zalewski - Grube (69. Setlak), Pączko (46. Mańkowski), Michalak, Lachowski, Michalik - Zieliński.
Puszcza: Staniszewski - Czarny, Furtak, Stepankov (60. Uwakve), Kotwica (81. Gębalski) - Furczyk (64. Wieczorek), Gawęcki, Lepiarz, Abramkowicz - Broź (90+1. Baluga), Mikołajczyk.
Żółte kartki: Mańkowski, Zalewski, Lachowski - Wieczorek, Stepankow.
Pozostałe wyniki 6. kolejki
ROW 1964 Rybnik - Okocimski KS Brzesko 0:1
Nadwiślan Góra - Kotwica Kołobrze 1:0
Radomiak Radom - Legionovia Legionowo 1:2
Siarka Tarnobrzeg - Gryf Wejcherowo 2:1
Stal Mielec - Błękitni Stargard Szczeciński 3:2
Wisła Puławy - Raków Częstochowa 1:0
Olimpia Zambrów - Stal Stalowa Wola 0:0
GKS Tychy - Znicz Pruszków 1:1
fot. UM Bytom