Każdy kibic z pewnością widzi niebiesko-czerwonych walczących o awans do I ligi. To jednak wydaje się nierealne. To jeszcze nie ta jakość piłkarska, a w dodatku nie te finanse i organizacja, aby bić się o powrót na zaplecze Ekstraklasy.
Dobrym wynikiem na koniec sezonu będzie pewne miejsce w środku tabeli. Patrząc na pierwsze cztery kolejki można powiedzieć, że jest to realne, ale będzie wymagało dużo wysiłku. Może nawet nie tyle wysiłku, co doświadczenia, bo pamiętać należy, że przy Piłkarskiej jest wielu zawodników, dla których II liga to wielkie przeżycie.
Podopieczni Jacka Trzeciaka na starcie zapłacili frycowe remisując ze Stalą Mielec 1:1, a następnie przegrywając z Wisłą Puławy 1:2. Wszyscy byli rozczarowani, ale rywale nie są chłopcami do bicia, co pokazali w pozostałych meczach. Piłkarze z Mielca są wiceliderem, a Wisła zajmuje wysokie 6. miejsce.
Trzecia kolejka pokazała, że Polonia spokojnie jest w stanie wygrywać z drużynami z dolnej połowy tabeli. Olimpia Zambrów przegrała w Bytomiu 2:0, a we wszystkich spotkaniach zdobyła ledwie dwa punkty.
W ubiegłą sobotę zespół Trzeciaka przeszedł jeden z najpoważniejszych testów w II lidze. GKS Tychy to główny kandydat do awansu, a w dodatku grający na nowym stadionie. Bytomianie pojechali do pobliskiego rywala i pokazali, że każdy musi się z nimi liczyć. Tyszanie wprawdzie wygrali 2:1, ale niebiesko-czerwoni walczyli jak równy z równym.
Cztery kolejki, cztery punkty - jak na beniaminka, który nieznacznie zmienił swój skład po awansie z III ligi jest to dobry rezultat. Trzeba jednak nadal punktować, a najbliższa okazja będzie już w środę, gdy do Bytomia przyjedzie ROW 1964 Rybnik.