Od wielu miesięcy słychać było głosy, że przy Olimpijskiej wszystko powoli zmierza w dobrą stronę. Nie tylko sportowo, ale także organizacyjnie. Docierały do nas głosy, że piłkarze w miarę regularnie otrzymują pieniądze, a dodatkowo działacze sukcesywnie zmniejszają długi z przeszłości.
Dlatego też w klubie po cichu liczono, że po raz pierwszy od wielu lat uda się otrzymać licencję na udział w rozgrywkach w pierwszej instancji. Prezes Łukasz Wiejacha potwierdzał, że wniosek licencyjny jest dobrze przygotowany i jest dowodem na dobrze wykonaną pracę w ostatnich miesiącach.
Kibice mogą odetchnąć z ulgą, bo PZPN rzeczywiście przyznał licencję na start w II lidze. Można by z tego powodu zacząć świętować, gdyby nie pewne "ale", które mogą mieć wpływ na aspekt sportowy w przyszłym sezonie.
PZPN nałożył na Polonię aż trzy nadzory, a konkretnie: finansowy, infrastrukturalny oraz administracyjny. To w dużym skrócie oznacza tyle, że piłkarska centrala cały czas będzie uważnie przyglądać się temu, co dzieje się w klubie zarządzanym przez Wiejachę. Jeżeli związek dopatrzy się poważnych nieprawidłowości, to klub może zostać ukarany karą finansową, ujemnymi punktami, a nawet natychmiastowym pozbawieniem licencji. Na nadzorach jednak się nie skończyło.
Komisja ds. Licencji nałożyła na bytomian zakaz transferowy. To nie koniec. Jeżeli już klub pozyska zawodnika (może, ale tylko na zasadzie wolnego transferu), to maksymalnie może mu zaproponować zarobki na poziomie 4 tysięcy złotych. Takie ograniczenie może znacznie utrudnić prace nad wzmocnieniami.
Najważniejsze jednak, że w tym roku nie będzie wielotygodniowego serialu pod tytułem "Polonia walczy o licencję". Glejt udało się załatwić za pierwszym podejściem i za to działaczom należą się wielkie brawa, bo czegoś takiego w Bytomiu nie było już dawno. Wystarczy zresztą cofnąć się o rok, kiedy to Polonia mogła pozostać w II lidze, ale tego nie zrobiła, bo... nie otrzymała licencji.