Tramwaje Śląskie SA od pewnego czasu prowadzą remont bytomskich torowisk. Choć mieszkańcy mogą spotkać się w związku z tym z utrudnieniami w ruchu, jest to niezbędne, by w przyszłości komunikacja tramwajowa w Bytomiu była zorganizowana lepiej. Niestety niepokój mieszkańców wzbudza nagminna praktyka kierujących tramwajem linii numer 9, którzy po ulicy Moniuszki... jeżdżą pod prąd. Zdaniem mieszkańców to duże zagrożenie zarówno dla pieszych, jak i samochodów poruszających się tym odcinkiem drogi, ponieważ nie został on wyłączony z ruchu kołowego. Zmiany w organizacji ruchu także nie zostały w żaden sposób oznakowane. Niejednokrotnie więc kierowcy są zaskakiwani jadącym z naprzeciwka tramwajem, który dzwonkiem nakazuje im usunięcie się z drogi. Przypominamy, że jest to jednokierunkowa, więc zaskoczeni kierowcy usiłują znaleźć miejsce między ciasno zaparkowanymi pojazdami, wyjeżdżając wprost na przechodniów. Piesi muszą z kolei wchodzić na tory, żeby ominąć parkujące samochody.
Tramwaje Śląskie twierdzą, że mieszkańcy o zmianach w ruchu zostali poinformowania.
- Przed rozpoczęciem remontu Tramwaje Śląskie przeprowadziły akcję informacyjną – były ulotki, plakaty i informacje medialne – o zmianie organizacji ruchu. Informowaliśmy, że ruch tramwajów na ul. Moniuszki czasowo odbywać się będzie „pod prąd”. Apelowaliśmy do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności oraz stosowania się do zaleceń pracownika Tramwajów Śląskich, który kieruje ruchem. W momencie, kiedy tramwaj wjeżdża z pl. Sikorskiego w ul. Moniuszki, pracownik zatrzymuje pojazdy wjeżdżające w ul. Moniuszki, żeby nie dochodziło do zjechania się tramwaju z samochodem na tej wąskiej ulicy – komentuje sprawę rzecznik spółki, Andrzej Zowada. Dodaje także, że to niezbędne dla zapewnienia komunikacji tramwajowej w stronę zajezdni na Stroszku. Sama zmiana w organizacji ruchu ma potrwać do zakończenia robót przy ul. Katowickiej, a spółka apeluje o zachowanie ostrożności. Niestety rzecznik nie komentuje braku odpowiednich oznaczeń na odcinku drogi.
Mieszkańcy usiłowali zgłosić sprawę pod numerem 997, ale odesłano ich do najbliższego komisariatu. Bytomianie martwią się, że wkrótce może dojść do tragedii (podobne miały już miejsce w innych miastach, jak Poznań czy Kraków), a przecież już dziś można by jej zapobiec.