Rzeźba śpiącego lwa ulokowana na bytomskim rynku była elementem kilkumetrowego pomnika, który stworzono ku czci bytomian poległych w wojnie francusko-pruskiej. Lew w latach 50-60 zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, a odnaleziono go w 2006 roku przy warszawskim zoo. Po wielu perturbacjach powrócił do miasta dwa lata później. Mieszkańcy przywiązali się do rzeźby i natychmiast stała się ona symbolem miasta. Niestety regularnie padała ofiarą wandali. Pisali oni mazakami po lwie, a ostatnio uszkodzili mu nawet łapę. Niestety sprawców do tej pory nie udało się złapać.
O zanieczyszczonej rzeźbie ostatnimi czasy rozpisywały się lokalne tygodniku. - Dewastacja rzeźby już w zeszłym roku zgłaszana była na policję z prośbą o wykrycie sprawców i została umorzona – potwierdzała Dziennikowi Zachodniemu rzeczniczka UM, Aleksandra Szatkowska. Z kolei "Życie Bytomskie" cytowało urzędników - "jak informuje Miejski Zarząd Zieleni i Gospodarki Komunalnej, profesjonalne oczyszczenie zabytku wiąże się z poniesieniem znacznych kosztów, których na obecną chwilę Zarząd nie posiada.”
W pobliżu lwa często można znaleźć także butelki po piwie i śmieci. Mieszkańcy dziwią się, ponieważ lew jest bacznie obserwowany przez miejskie kamery. Niestety nie spełniają one swojej funkcji. W podłożu lwa była także zamontowana lampka, jednak od dawna nie działała. Sprawą zainteresowała się radna Joanna Stępień i domagała się szybkiej interwencji.
Początkowo próby wyczyszczenia lwa nie przynosiły efektów – najprawdopodobniej stosowano zbyt tanie preparaty, a na droższe miasto nie miało środków. Budziło to ogromny sprzeciw mieszkańców, którzy nie chcieli by odzyskana z takim trudem rzeźba pozostała zaniedbana. Na szczęście pieniądze znalazły się. Wykonany z brązu bytomski lew został wyszorowany specjalnym preparatem z atestem, a ubytek w zniszczonej łapie został uzupełniony.
- Dziękujemy bytomianom za troskę o nasz miejski symbol. Od kiedy lew stanął na naszym Rynku, mieszkańcy bardzo się do niego przywiązali. Niestety, padł też ofiarą wandali, którzy w kilku miejscach popisali go flamastrami. Wyczyściliśmy go i zrobimy wszystko, by do podobnych sytuacji nie dopuścić w przyszłości – mówi zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Zieleni i Gospodarki Komunalnej, Krystyna Ostrowska.