Zbliżająca się, acz jak już gdzieniegdzie słychać zagrożona, data otwarcia nowej siedziby Muzeum Śląskiego w Katowicach w sposób naturalny determinuje pytania o koszty funkcjonowania katowickiej jednostki. A te są niemałe. 58 milionów dla jednego muzeum kosztem innych placówek w regionie uważam za pasożytnictwo. A trzeba do nich dodać jeszcze 12 milionów z Ministerstwa Kultury i 7 milionów darowizny miasta Katowice. Należałoby się zatem spodziewać cudów, a tu proszę - dyrektor Knast pytana w GW przez red. Przemysława Jedleckiego o wystawę w nowym gmachu odpowiada:
Będą to przede wszystkimi dokumenty z epoki. To niezwykle ważny element tej wystawy, szczególnie w sytuacji, kiedy mamy do dyspozycji zdjęcia albo materiały filmowe. Widok zmęczonych twarzy górników to właśnie przykład "gorącego" medium. Mamy też materiały propagandowe, fantastyczne przykłady reportażu fotograficznego. Te zdjęcia budują naszą pamięć, ale nie mają niczego komunikować na siłę. Nie ma mowy o żadnej indoktrynacji. To właśnie dlatego konieczna jest neutralność.
Myślę, że to będzie wspaniała wystawa, zobaczymy na niej zdjęcia i pożółkłe dokumenty – a emocje sięgną zenitu. 58 milionów na zapierające dech w piersiach fotografie warte jest uwagi. Zwłaszcza NIK-u.
Jeszcze ciekawsze jest stwierdzenie, że obecna Pani Dyrektor nie dopuści do wspólnego dyskursu polityków i historyków, uważa bowiem, że ci pierwsi są niegodni. Zapewne historycy zapewnią Pani Dyrektor te 58 milionów i zapewnią pensję na poziomie 10.000 zł miesięcznie (podstawa z zasłużoną premią), oczywiście razy dwa. Razy dwa, bowiem Pani Dyrektor zatrudniona jest w dwóch placówkach i na dwóch etatach. Do tej pory umiejętność bilokacji przypisywano niewielu postaciom. Pośród nich wymienić można kilku świętych, muzułmańskiego fakira, indyjskiego jogina czy hinduskiego mistrza duchowego. Czyżby zatem do grona tego postanowiła dołączyć także Pani Alicja Knast?
Interesujące są posunięcia Pani Dyrektor względem placówki w Bytomiu. W mieście tym degradację Muzeum pod jej kierownictwem widać gołym okiem. Plakaty i zaproszenia są zwyczajnie brzydkie, nie widać ich na ulicach Bytomia. Wystaw prawie nie ma. Pierwszą w tym roku wystawą, zaprezentowaną w pierwszym kwartale 2015 jest wystawa kroszonek nazwana infantylnie –„eggs pozycją”. Swojskie, ludowe kroszonki mają nazwę co najmniej wydumaną, jeśli nie śmieszną. Nasuwa się pytanie czy zabieg ten był celowy – dla ośmieszenia Muzeum w Bytomiu?
Pani Dyrektor wciąż nie podjęła starań o rejestrację Muzeum Górnośląskiego, na czym placówka ta traci około 70 tysięcy rocznie, tyle bowiem wynosi kwota podatku gruntowego. Alicja Knast pytana o to, usilnie uchyla się od logicznej wypowiedzi. Ciekawe co na to Urząd Marszałkowski, który wiecznie zasłania się brakiem pieniędzy dla Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Prawdziwe powody zamierzonej degradacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu tkwią w ilości eksponatów (około półtora miliona) oraz pracowitej i kreatywnej kadrze. Muzeum bytomskie jest realnym zagrożeniem dla Katowic. Jako bogatsze zdecydowanie przyćmiewa faworyzowane Katowice, które chwalić się będzie zdjęciami i dokumentami. To co należy zrobić? Odpowiedź Pani Dyrektor zawarta jest w wywiadzie dla portalu Katowice24:
(…) Z mojej perspektywy, czyli osoby, która siłą rzeczy ma największe rozeznanie na temat obu muzeów, wynika, że to połączenie [Muzeum Śląskiego i Górnośląskiego] ma głęboki sens. Nie polegałoby ono na przenoszeniu kolekcji, ale na łączeniu działalności usługowej. Chodzi przykładowo o stworzenie wspólnego działu zamówień. publicznych, marketingu czy kadr. Każde z tych muzeów ma swoją tożsamość i realizuje swoje zadania. Chciałabym, żeby ostatecznie powstała instytucja pod nazwą Muzeum Śląskie z oddziałami w postaci Muzeum Górnośląskiego i Centrum Scenografii Polskiej.
Z przykrością muszę stwierdzić, iż wypowiedź ta świadczy o całkowitej alienacji Pani Alicji Knast ze środowiska i społeczności w jakiej przyszło jej pracować. Może zatem warto przypomnieć Pani Dyrektor, iż pomysł łączenia obydwu placówek spotkał się z olbrzymim protestem nie tylko środowisk kulturalnych ale przede wszystkim mieszkańców Bytomia. Wobec solidarnego oporu ludzi kultury, sztuki, władz miasta, parlamentarzystów, bytomian i Ślązaków został on zarzucony przez władze wojewódzkie. W chwili obecnej jedynym realnym przedsięwzięciem wydaje się współprowadzenie Muzeum Górnośląskiego przez miasto Bytom i do momentu jego ewentualnego sfinalizowania, Pani Dyrektor zająć powinna się raczej tym do czego została bez konkursu powołana, chociażby – jak sama mówiła w jednym z wywiadów: „rewitalizacją bytomskiej placówki, a wcześniej: pozyskaniem wkładu własnego do unijnego projektu, który pozwoliłby na jej realizację”.
Cytowana wypowiedź posiada także inny wymiar. Można z niej wywnioskować, iż zdaniem Pani Dyrektor, Muzeum to przede wszystkim papierki, bilanse, zamówienia, dochody, przychody etc.. Innymi słowy trzeba pracowników merytorycznych zrównać z fizycznymi. Biorąc pod uwagę, że pracownicy Muzeum w Bytomiu zarabiają średnio zaledwie 2000 zł brutto, a więc tyle ile płacą gdziekolwiek osobom bez żadnych kwalifikacji, to w zasadzie na to samo wychodzi. Brak podwyżek płac oraz likwidacja i tak niedużych premii, jest kolejnym elementem zniechęcenia kadry i zachęcenia jej do zmiany pracy. Polityka zniechęcania do pracy, obniżania rangi Muzeum Górnośląskiego, poprzez fatalną politykę promocyjną i finansową, uniemożliwianie tworzenia wystaw – wszystko to jest przemyślaną polityką powolnego zniszczenia placówki. Nawiasem mówiąc – dla Muzeum Śląskiego Pani Dyrektor walczy o sponsoring, dodatki i właściwą szatę graficzną druków: afiszy, ulotek i plakatów. Ich poziom znacząco odbiega od tych w Bytomiu. Zdecydowanie widać różnice w podejściu do obydwu placówek.
Jednym słowem Pani Dyrektor Knast jest matką dla Katowic, a programową macochą dla Bytomia. Pensję jednak pobiera tę samą, i tu i tam.
{kunena_discuss:129677}
Autorka: Barbara Dziuk Radna Sejmiku Województwa Ślaskiego