Zdaniem urzędników drzewa są zniszczone i spróchniałe. Mieszkańcy jednak nie są tego pewni. O planach urzędników dowiedzieli się w zeszłym tygodniu i od początku byli nimi oburzeni.
- Drzewa są zdrowe, każdy może powiedzieć, jak kwitną na wiosnę, jak latem pięknie pachną, jakie mają rozłożyste, pełne liści gałęzie. To skarb naszej ulicy, byliśmy z niego dumni. Dlaczego ktoś podjął tak niezrozumiałą decyzję i niszczy przyrodę, marnując przy okazji wielkie środki publiczne? - pytał na łamach „Życia Bytomskiego” jeden z oburzonych mieszkańców.
Przeczytaj także o wycince w centrum Bytomia
Bytomianie zapowiadają interwencję w stosownych instytucjach, a nawet pikietę w obronie lip. Odpowiedzialny za wycinkę Miejski Zarząd Zieleni i Gospodarki Komunalnej twierdzi jednak, że decyzja jest w pełni uzasadniona. Co więcej, wydano ją w 2012 roku, ale środki na jej wykonanie znalazły się dopiero dziś. Zdaniem Krystyny Ostrowskiej, wicedyrektora MZZiGK, wszystko odbywa się zgodnie z prawem – ekspertyza wskazuje jednoznacznie, że drzewa są chore i spróchniałe. Najprawdopodobniej przyczyną tego jest brak odpowiedniej pielęgnacji.
- Wycinamy drzewa przede wszystkim w interesie ludzi, zwłaszcza przechodniów i kierowców samochodów jeżdżących Odrzańską. Lipy ze względu na swój fatalny stan mogły w każdej chwili runąć na drogę. Mieliśmy już takie przypadki w Bytomiu, za każdym razem gmina musiała płacić odszkodowania – podsumowuje dla tygodnika wicedyrektor MZZiGK.
To już druga w ostatnim czasie tego typu historia – urzędnicy decydują o wycince drzew ze względu na ich złą kondycję. W obu przypadkach drzewa nie doczekały się odpowiednich zabiegów pielęgnacyjnych, gdy było na nie zbyt późno zadecydowano o ich wycince. MZZiGK zapewnia, że w ich miejsce (lub nieco dalej, nie w bezpośrednim sąsiedztwie jezdni, w przypadku ulicy Odrzańskiej), do końca przyszłego roku, posadzone zostaną nowe drzewa.