W ubiegły poniedziałek po raz pierwszy w tym roku na boisko wyszli piłkarze Szombierek Bytom. Na zajęciach stawiło się 24 zawodników i niewiele wskazuje na to, że skład zostanie znacznie osłabiony. Pewne jest, że Mateusz Sobota odejdzie do Ruchu Chorzów, gdzie wzmocni sztab szkoleniowy. Nie było również Sebastiana Pączko, który próbuje dostać się do klubu z wyższej ligi.
Pojawiły się jednak nowe twarze. Na zajęcia z pierwszą drużyną zaproszono dwóch wyróżniających się juniorów, a więc Jakuba Larischa oraz Marcela Szyszkiewicza. Ponadto o angaż w bytomskim klubie starają się Bartosz Kuciel i Dariusz Wilk (obaj Górnik Wesoła), Jacek Jarnot z Polonii Łaziska Górne oraz Zbigniew Jędryka z Fortuny Gliwice.
Na tym jednak koniec dobrych wieści, bo Szombierki mają problem, aby dogadać się z bytomskimi władzami. Pisaliśmy już, że wraz z końcem stycznia wygasa umowa na dzierżawę stadionu przy Modrzewskiego. Teraz do tego dochodzi uniemożliwianie korzystania z innych bytomskich obiektów.
Takie informacje ujawnił w dzienniku "Sport" trener Krzysztof Górecko. Okazuje się, że "Zieloni" muszą jeździć do Zabrza i Rudy Śląskiej, aby w miarę normalnie trenować. Klub nie dostał zgody na korzystanie z boiska ze sztuczną nawierzchnią przy Polonii, czy hali "Na Skarpie".
- W Bytomiu jesteśmy spychani i odrzucani. Liczy się tylko Polonia, jakby grała kilka klas wyżej od nas, a jest - tak samo jak my - w III lidze i na boisku dotrzymaliśmy jej kroku. Dlatego też czuję się rozgoryczony i zniechęcony. Gdybym był prezydentem miasta, w którym tak traktuje się kluby występujące w tej samej klasie rozgrywkowej, to byłoby mi wstyd - komentuje w "Sporcie" Górecko.
Jak tak dalej pójdzie, to przyszłość byłego mistrza Polski stanie pod wielkim znakiem zapytania. Kibicom pozostaje liczyć, że obie strony w końcu się dogadają.
