Trener Polonii Radosław Kuciński od pierwszej minuty do gry naprzeciwko wrocławskim dwóm wieżom (Bochenkiewicz, Kolowca) desygnował wszystko, co ma najlepszego. Duet podkoszowych Woźniak – Nawrot dobrze radził sobie pod tablicami i to bytomianie kontrolowali deskę po obu stronach parkietu w pierwszej odsłonie (aż 4 zbiórki w ataku). Pierwsze minuty to spora nerwowość w obu ekipach – dużo strat i wiele nietrafionych rzutów z czystych pozycji. Zawodnicy wyglądali, jakby ich koncentracja była wciąż przytępiona egzystencjonalno-refleksyjną aurą ostatnich dni.
Świetnie w spotkanie wszedł bytomski skrzydłowy Grzegorz Zadęcki, który już w 13. minucie spotkania miał 4 trafione rzuty za trzy. Imponował również Marcin Ecka dynamicznymi penetracjami na lewą rękę i akcjami typu drive and dish, kapitalnie kreując kolegom otwarte pozycje. Dzięki temu, na przerwę Poloniści schodzili z 2-punktową przewagą.
Od początku drugiej połowy trener Kuciński postanowił kontynuować swój szalony pomysł na grę tzw. small ball naprzeciw wysokiej piątce gości. Trójka obrońców (Ecka, Jurczyński, Moralewicz) świetnie funkcjonowała w zespołowej defensywie. Popisowo zagrał zwłaszcza Michał Moralewicz, który szalał w kontratakach i nieraz zwariowanymi akcjami, co rusz napędzał grę bytomskiego zespołu.
Wobec dobrej obrony pomalowanego przez gospodarzy, przyjezdni kosztem nieprzynoszącej efektów gry w low post, postanowili uciec na obwód, co przyniosło wymierny efekt. Izolowany na szczycie Igor Wadowski niemal w pojedynkę wyprowadził wrocławian na 5-punktowe prowadzenie. Szybki run 6-0 Marcina Ecki (trójka z rogu, akcja 2+1) przywrócił przodownictwo w meczu gospodarzom na koniec trzeciej ćwiartki.
Ostatnia odsłona spotkania już na trwałe przejdzie chyba do historii Polonii. Wielkie widowisko i jeszcze większe emocje. Prowadzenie zmieniające się co chwilę, akcja za akcję, posiadanie za posiadanie. Oba zespoły kurczowo trzymały się za łby i żaden nie zamierzał dopuścić. Gdy po dwóch świetnych akcjach wrocławskiego skrzydłowego Igora Nizioła ProBiotics był +5, wydawało się, że trudno będzie bytomian odwrócić losy meczu. Wówczas w przepychankę z o dwie głowy wyższym Kolowcą wdał się Paweł Jurczyński. Zaogniona sytuacja na parkiecie lepiej podziałała na Polonię. Na fali ogłuszającego dopingu bytomianie doprowadzili do remisu. I gdy wojownik Jurczyński trafił monstrualną trójkę na 3 minuty przed końcem, widownia eksplodowała i zrobiło się tak głośno, jak w Hali na Skarpie nie było już dawno. ProBiotics już się nie podniósł, bo podniósł się nie mógł. Końcówkę zagrał nieefektywnie, a Polonia kontrolowała tempo gry. Wynik 70:65 usatysfakcjonował gorące, gotowe bić się z Kolowcą trybuny. Bo z Pawłem Jurczyńskim się nie zaczyna
KK Polonia Bytom - WKK ProBiotics Wrocław 70:65 (16:11, 20:23, 16:17, 18:14)
Polonia: G. Zadęcki 21 (5x3), M. Ecka 17 (1), P, Jurczyński 8 (2), M. Moralewicz 8, Ł. Nawrot 8, K. Woźniak 4, J. Wróblewski 4, M. Ogrodnik.
WKK: I. Wadowski 16 (1), I. Nizioł 15 (3), M. Kolowca 10, M. Kapa 10 (2), P. Bochenkiewicz 6, D. Rutkowski 5, B. Rodak 2, J. Kobel 1, Sz. Kiwilsza, W. Cygal.