Obserwując początek sezonu w wykonaniu bytomskich hokeistów naprawdę trudno ocenić, na co będzie stać ten zespół. Gdyby wyciągać wnioski już teraz, to nikt nie mógłby mieć pretensji, że Polonię określa się chłopcem do bicia.
Nikt nie wymaga, aby niebiesko-czerwoni ogrywali czołówkę ligi, bo tamtejsze zespoły są póki co poza zasięgiem. Fani mieli jednak prawo wymagać zwycięstwa nad Naprzodem Janów przed tygodniem. Niestety, skończyło się rozczarowaniem, bo klub z Katowic wygrał 3:0.
Trzy dni później bytomscy hokeiści przełknęli kolejną gorzką pigułkę. Tym razem lekcję hokeja zafundował im pierwszy w tabeli Ciarko PBS Bank Sanok. Mistrz Polski na własnym lodowisku zwyciężył aż 10:1, a bramkę na pocieszenie zdobył Artur Wieczorek.
Wiele wskazywało na to, że we wtorek będziemy świadkami kolejnego pogromu. Nasi hokeiści jechali bowiem do Tych, a tamtejszy GKS od początku sezonu jest w świetnej formie. Skończyło się zgodnie z oczekiwaniami, czyli porażką, ale pojawiło się światełko w tunelu przed kolejnymi meczami.
Polonia dzielnie walczyła i nastraszyła trochę faworyta. Tyszanie wygrali "tylko" 6:3, a do ich bramki trafiali Sebastian Kłaczyński, Marcin Słodczyk oraz Radek Meidl. Oby to był dobry prognostyk przed piątkowym meczem z GKS-em Jastrzębie.