I choć nigdy oficjalnie nie ogłosił, że zamierza startować, wiele osób spekulowała, że tak właśnie będzie. Zarejestrował nawet komitet wyborczy, co tylko utwierdzało wszystkich w przekonaniu, że były już prezydent będzie ponownie ubiegał się o stanowisko prezydenta.
We wtorek o północy minął termin rejestracji list wyborczych kandydatów na radnych. Swoich przedstawicieli zgłosiły Platforma Obywatelska (PO), Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Sztab Damiana Bartyli i jeszcze kilka bytomskich ugrupowań. Jednak kiedy zapytaliśmy Piotra Koja, czy zdołał zarejestrować kandydatów na radnych otrzymaliśmy jego krótkie oświadczenie.
- … Nie będę kandydował na urząd prezydenta Bytomia – napisał w nim Piotr Koj. I choć plotka głosi, że to poseł Jacek Brzezinka (PO) zmusił, w jakiś cudowny sposób, do rezygnacji Piotra Koja – to były prezydent nie potwierdza tego w rozmowie z nami (liderowi PO na pewno nie byłoby na rękę, gdyby Piotr Koj kandydował). Jednak były prezydent jest świadomy niechęci do jego osoby. W oświadczeniu możemy przeczytać: poziom niechęci, także ze strony kandydującego posła, jaki ujawnił się w związku z moim zamiarem kandydowania, wskazuje, że o współpracę będzie trudno, a ja jestem człowiekiem współpracy, a nie ciągłych wojen.
Całe oświadczenie na prośbę zainteresowanego publikujemy poniżej. Piotr Koj pisze: Polityka, jaka mnie interesuje, to służba. To odpowiedzialność, która wyraża się w działaniu. W tym poczuciu informuję, że nie będę kandydował na urząd prezydenta Bytomia. Nie chodziło mi nigdy o stanowisko, ale o dobro miasta, któremu nadal będę służyć. Zwycięstwo obozu referendystów pogłębiłoby kryzys, w jakim znalazło się miasto w ciągu ostatnich dwóch lat ich rządów. Żaden kandydat, który będzie obiecywał bytomianom działania niemieszczące się w historycznym określeniu „krew, trud, łzy i pot” - polityki oszczędności, dalszych reorganizacji, a zapewne i niezbędnych podwyżek, nie będzie godny zaufania wyborców.
Ponadto poziom niechęci, także ze strony kandydującego posła, jaki ujawnił się w związku z moim zamiarem kandydowania, wskazuje, że o współpracę będzie trudno, a ja jestem człowiekiem współpracy, a nie ciągłych wojen. Jestem również – co jak widać w polityce coraz rzadsze - człowiekiem honoru, który nie ucieka od odpowiedzialności za decyzje, na które miał wpływ.
Żałuję jednocześnie, że ostatnie dwa lata opozycja nie była zbyt aktywna w działaniach obnażających i sprzeciwiających się prowadzonej przez prezydenta Bartylę polityce.
Dziękuję komitetowi wyborczemu oraz kandydatom na radnych za wszechstronną pomoc. Przepraszam tych, którzy będą zawiedzeni moją decyzją, wiem, że wielu bytomian liczyło na mój ponowny start. Wierzę, że zrozumiecie Państwo moje motywy.
Pytamy Piotra Koja co z jego polityczną przyszłością w Bytomiu - odpowiada: Będę dalej podejmował działa które mają służyć miastu i na rzecz swojego stowarzyszenia i kolejnych projektó,w które mamy wspólnie realizować.