Żyję w tym Bytomiu dość długo, bo od urodzenia. O stopniu mojego zestarzenia niech świadczy to, że wśród kolegów w podstawówce miałem takich, którzy w domu z dziadkami rozmawiali po niemiecku, pamiętam jak po Rynku (dawniej Poli Maciejowskiej, jeszcze dawniej Ring) przechadzały się kobiety w strojach rozbarskich, a w Delikatesach pachniało kawą marago. Pamiętam tłumy na obecnym placu Sobieskiego (dawniej Thalmanna, jeszcze dawniej Moltkego) – te, które przyciągnęli piłkarze Polonii po zdobyciu Pucharu Rappana i te, które rozganiała MO po zamieszkach na Podgórnej. Krótko mówiąc – długo na ten Bytom patrzę.
O wyborach sprzed 1990r. nie ma co pisać – kto pamięta ten wie, a młodsi mogą doczytać jak towarzysze z placu Dzierżyńskiego (dawniej Strzelców Bytomskich, jeszcze dawniej Reichsprasidentenplatz obecnie Akademicki) namaszczali kierownika budynku przy Parkowej. Potem, do 2002 r. , robotę odwalała za mnie Rada Miasta. Różnie jej to wychodziło. Potrafili wybrać Janusza Paczochę, który jest spolegliwy tylko w pojedynkę. Jeśli obok niego pojawią się conajmniej dwie osoby musi nimi zarządzać i wszystko od nich wie lepiej. Stąd na kolejną kadencję wybrano Józefa Korpaka, po nim Marka Kińczyka i Krzysztofa Wójcika. Dopiero ten ostatni – jako pierwszy – w 2002r. poddał się weryfikacji w wyborach bezpośrednich. Trzecia kadencja Krzysztofa Wójcika byłaby widocznie dla bytomian zbyt wielką traumą wybrali więc sobie ( i mnie) Piotra Koja. Pierwsza kadencja jakoś się udała, za to w drugiej jak w Greku Zorbie – piękna katastrofa, której owoce konsumujemy do dziś. Problem mój zaś polega na tym, Kochana Redakcjo, że ja od tej konsumpcji mam mdłości. W dodatku, co przyznaję z pewnym niepokojem, one (te mdłości) narastają w miarę jak Ty (Kochana Redakcjo ) publikujesz materiały ogłaszające kto zamierza sięgać po władzę w moim mieście. Proponujesz mi wybory pomiędzy dżuma i cholerą.
Oświadczasz, że w listopadzie ktoś może znowu odpalić budzik i wybrać ponownie Damiana Bartylę. No weeeź…. popatrz na ludzi jacy chodzą po mieście już pobudzeni, jak szeroko im się oczy pootwierały od obserwacji poczynań obecnej władzy. Mam zagłosować na gościa, który mówi do mnie - Tu się kasę wyjmie, tam się jakąś pozyska, tutaj poudajemy, że coś zbudujemy ale wyprowadzimy trochę pieniędzy, które to pieniądze potem jakoś gdzieś tam wprowadzimy i zrównoważymy budżet, a tak w ogóle to nie zadawaj trudnych pytań tylko chodź na piwo i festyn a potem do urny. Jak tego słucham, i jak na to patrzę, to oddala mi się wizja urny wyborczej a przybliża wizja urny na prochy miasta. W sumie największa przykrość jaką można by zrobić Damianowi Bartyli – to wybrać go ponownie. Niech udowadnia, że to się nie zawali.
Właśnie … ponownie. W sumie gdyby zebrać listę grzechów głównych Piotra Koja z okresu referendum i porównać z tym co się wyprawia obecnie – to Koj nie jest w tym porównaniu bez szans. Tyle tylko, że gość nie widzi, by kiedyś kiedy był prezydentem popełniał jakiekolwiek błędy. Kadrowe czy w działaniu. Za to czyha na wypowiedzi innych i zaraz publikuje wszędzie swoje złote myśli na podobne tematy. Kochana Redakcjo - mam zagłosować na Piotrusia Pana, który tupiąc nóżką krzyczy do mnie – Plosię popać jaki ten Baltyla oklopny, a ja byłem taki cool i dżezzi.. . Ja wśisko lobiłem dobzie dlatego zagłosuj i oddaj mi stołecek… ? Daj spokój. Skoro gość nie jest reformowalny i nie chce słuchać o tym, co zrobił źle (a przez ostatnie dwa lata sporo mógł usłyszeć) i – co ważniejsze nie potrafi wyciągać z tego wniosków – to podziękuję.
Może więc, jak podpowiadasz Kochana Redakcjo, sięgnąć głębiej? Po pierwszego z wyborów bezpośrednich – Krzysztofa Wójcika? Tutaj mam problem – bo w tym czasie mieszkałem poza Bytomiem. Z tego, co donosili na bieżąco znajomi i co potwierdza się także obecnie – główny grzech Wójcika stoi tam, gdzie kiedyś można było posłuchać pianina, napić się i zjeść dobry deser. No, ale „Ludowej” nic już nie wskrzesi, a Agora tak szybko się nie zawali. Propaganda szeptana donosi ochoczo, ze Krzysztof Wójcik ma także „skazę”, które nie pozwoli mu na sprawne zarządzanie w ekstremalnych i stresogennych sytuacjach. Wiecie… choroba goleniowa. To akurat do mnie nie przemawia. Nie znam szokujących zdjęć nie tylko z tabloidów ale nawet notatek z lokalnych tygodników. Skoro przez osiem lat sprawowania urzędu „to” jest podawane jako główny powód eliminujący w obecnych wyborach to to słaby powód. Bardziej mnie martwi otoczenie oraz pustosłowie jakie zawsze towarzyszy tej formacji, a przedstawiane jako program na uzdrowienie Bytomia.
Sugerujesz mi, Kochana Redakcjo bym poparł jakiś plankton polityczny miasta. Pokazujesz mi np. Mariusza Wołosza, który poprzednio przekonywał mnie, że partie są do dupy i kradną moje podatki. Po czym zaraz po wejściu w koalicję i zostaniu wiceprezydentem pozałatwiał pracę kolegom, prawie rozłożył szpital a teraz przyssał się do partii rządzącej w kraju i startuje do walki o odbój stołka.
Mamisz mnie Kochana Redakcjo postawami Henryka Bonka czy Danuty Skalskiej. To ci państwo, którym się zepsuł budzik i obudził ich dopiero miesiąc przed wyborami? Całe szczęście, że wynagrodzenia teraz przelewane są na konta i nie trzeba się zrywać i chodzić do kasy. Przez dwa lata rupieć jeden nie zadzwonił i nie pozwolił by przejrzeli na oczy i krzyknęli, że krzywda się dzieje miastu i że nie tak miało być! Daj spokój Kochana Redakcjo, na taki numer mnie nie nabierzesz.
Dlatego proszę Cię Kochana o zbiorczy wykaz kandydatów do władz mojego miasta. Z podaniem od kiedy się starają o wybór i z jakich ugrupowań już próbowali, z kim już byli w koalicji i jakie funkcje już pełnili oraz jakie już mieli i jaki mają obecnie pomysł na moje miasto. Może znajdę tam takich, którzy maja świadomość, że będą pracowali w usługach. Usługach dla mieszkańców. Nie dla swoich kumpli z partii czy znajomych Królika. Takich normalnych, którzy nie budują swoich programów jedynie na opluwaniu poprzedników i obiecankach cacankach. Może znajdzie się ktoś, kto będzie miał plan działania oparty na konkretach, a nie obserwacjach astronomicznych. Taki, no wiesz, normalny i – przepraszam za słowo – uczciwy. Taki co to powie raz na jakiś czas – to i to nam się nie udało bo wydarzyło to i to, ale mamy taki a taki plan żeby to poprawić. Ogłoś Kochana Redakcjo, że Festiwal Superbohaterów mamy w mieście kiedy indziej. Teraz szukamy „ tylko” sprawnie i uczciwie zarządzających miastem.
Kto wie… Jak się sprawdzą to może kiedyś, w geście solidarności, będą mieli w Bytomiu rondo swojego imienia.
Pozdrawiam, czytelnik