Dziś około 15:00 postanowiono zdymisjonować Henryka Bonka. Było to do przewidzenia po tym, jak w poniedziałek opublikował na Facebooku oświadczenie o zamiarze zgłoszenia odrębnego komitetu w nadchodzących wyborach. Jego odwołanie ma wejść w życie za miesiąc i do tego czasu nie ma on obowiązku świadczenia pracy.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Bonk już od dłuższego czasu był odsunięty od podejmowania najważniejszych decyzji. Co więcej, mówiło się o tym, iż po wyborach miałby on stracić posadę wiceprezydenta, aby zwolnić miejsce w zarządzie miasta dla osoby ze stowarzyszenia Wspólny Bytom, które poparło Damiana Bartylę i dlatego nie wystawi w wyborach konkurencyjnego kandydata. Henryk Bonk jest natomiast ambitnym politykiem, czego wyrazem były jego rozgrywki z Prawem i Sprawiedliwością przed czterema laty, kiedy aspirował do kandydowania na prezydenta. Wtedy także odgrażał się powołaniem własnego komitetu, co skończyło się wyrzuceniem go z klubu radnych PiS. Ostatecznie Bonk nie stworzył własnego ruchu i poparł komitet Damiana Bartyli, co uczyniła również partia Jarosława Kaczyńskiego.
Czy teraz historia się powtórzy? W ostatnich wyborach Henryk Bonk uzyskał najlepszy wynik spośród wszystkich radnych, dlatego z pewnością może liczyć na duże poparcie wyborców. Być może wraz z nim z Bytomskiej Inicjatywy Społecznej odejdą również Janusz Wójcicki, Robert Rabus i Danuta Skalska, którzy sprawiają wrażenie niezdecydowanych w kwestii polityki prowadzonej przez obecnego prezydenta.
Rozłam w BIS może poważnie namieszać na bytomskiej scenie politycznej. Jeszcze do niedawna wydawało się, że rządzące ugrupowanie ma zwycięstwo w garści, ponieważ opozycja nie wykazywała się zbytnią aktywnością. Jeśli Henrykowi Bonkowi uda się wyciągnąć z obozu władzy innych silnych polityków, to układ sił może ulec znacznej zmianie. Nieoczekiwanie przez to może zyskać Platforma Obywatelska, która ma odpowiednie zasoby, żeby wykorzystać zamieszanie w prezydenckim ugrupowaniu. W końcu gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta...