Obecnie wielki staw leżący na granicy trzech dzielnic - Miechowic, Karbia i Dąbrowy Miejskiej - służy wyłącznie wędkarzom. Pasjonaci łowienia ryb upodobali go sobie ze względu na duże, nawet kilkunastokilogramowe okazy, które można w nim złapać. Każdego dnia zbiornik jest ze wszystkich stron otoczony wędkarzami, choć koło wędkarskie dzierżawi jedynie teren będący w zarządzie Nadleśnictwa Brynek obejmujący tylko linię brzegową w północnej części jeziora.
Od lat Wiesław Kurnik, prezes klubu Zefir, stara się o udostępnienie Brantki na potrzeby szeroko rozumianej rekreacji. Zefir działa od przeszło pół wieku i tworzy jeden z najlepszych zespołów polskiego narciarstwa wodnego, a tymczasem w swoim rodzimym mieście nie ma obiektu, na którym ten sport mógłby być uprawiany. Sześć lat temu w porozumieniu z miastem klub zorganizował nad Brantką imprezę dla dzieci, podczas której młodzi bytomianie mogli spróbować swoich sił na nartach wodnych. Niestety wędkarze wówczas wszczęli awanturę, a po dwóch dniach w niewyjaśnionych okolicznościach zniszczone zostały pływające pomosty zwodowane przez członków Zefira.
Kurnik jednak nie porzucił swoich planów. Wraz z prezydentem Damianem Bartylą dwukrotnie spotkali się z wiceministrem sportu w sprawie budowy nad Brantką ośrodka wypoczynkowego. Zgodnie z koncepcją miałaby tam powstać piaszczysta plaża dla kilku tysięcy osób, jedyny w południowej Polsce duży wyciąg narciarstwa wodnego oraz cała infrastruktura towarzysząca. Udało im się uzyskać wstępną deklarację o możliwości dofinansowania połowy kosztów inwestycji przez ministerstwo. Zdaniem Wiesława Kurnika to duża szansa dla Bytomia, ponieważ ośrodek rozwiązałby problem braku miejsc do wypoczynku nad wodą i pozwoliłby na odmianę wizerunku miasta, gdyż Brantka stałaby się celem podróży dla wielu narciarzy wodnych z połudnowych regionów kraju. Prezes Zefira podkreśla, że niewielu ludzi stać na wyjazdy za granicę, czy nawet urlop w Polsce, dlatego dzięki tej inwestycji bytomianie mieliby możliwość aktywnego wypoczynku we własnym mieście, natomiast tutejsze dzieci mogłyby zacząć uprawiać kolejną dyscyplinę sportową zamiast szukać mniej pożytecznych rozrywek.
Przeciwnicy utworzenia kąpieliska nad Brantką podnoszą argument, iż pod wodą znajduje się wiele różnych obiektów, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu pływających tam ludzi. Nurkowie z Zefira badali dno i potwierdzili, że w jeziorze są zatopione m.in. maszyny, lecz w opinii Kurnika ich wydobycie na powierzchnię nie jest większym problemem i w skali całej inwestycji nie stanowiłoby to dużego kosztu. Z ust przeciwników padają również zarzuty wobec czystości wody, lecz jeszcze niedawno nad Brantką można było spotkać raki, co wskazuje, że staw nie jest poważnie zanieczyszczony. Za to obecnie pływa w nim sporo sumów i sandaczy, które są naturalnymi wrogami raków, stąd też ich populacja się zmniejszyła.
Ośrodek wypoczynkowy nad Brantką miałby wiele atutów względem innych kąpielisk w okolicy. Przede wszystkim pod względem skomunikowania. Tuż obok przebiegają tory kolejki wąskotorowej oraz Obwodnica Północna, więc dotarcie na miejsce nie stanowiłoby dla nikogo problemu. Dzięki temu z pewnością zarówno mieszkańcy Bytomia, jak i miast ościennych, chętnie wybieraliby wypoczynek nad bliższą Brantką, niż zatłoczonym Chechłem.
Czy wizja Wiesława Kurnika zostanie kiedyś zrealizowana? W tej chwili nie wiadomo. Ze względu na nieuregulowany stan prawny terenów, na których znajduje się Brantka miejscy urzędnicy wstrzymują się od deklaracji, choć przyznają, że zamierzeniem władz wobec tego jeziora jest rekreacja. Gmina zawarła ugodę z Kompanią Węglową i Spółką Restrukturyzacji Kopalń w sprawie odprowadzania wód z niecek bezodpływowych, w ramach której ma zostać przeprowadzona modernizacja systemu ich odwadniania. W celu jej sfinansowania ma zostać skierowany wniosek do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Gdy znajdą się na to pieniądze, niewykluczone, że nad Brantką powstanie kąpielisko.