Upublicznienie nagrań najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku w tej kadencji, gdyż władający miastem radni obawiają się, że konkurenci z opozycji zyskają dzięki nim poparcie przed zbliżającymi się wyborami.
Wystąpienia rajców na każdej sesji od dawna są rejestrowane, lecz taśmy z nagraniami trafiają do archiwów i nie są udostępniane publicznie. Każdy może zwrócić się z wnioskiem w trybie dostępu do informacji publicznej o ich przekazanie i po około dwóch tygodniach powinien je otrzymać. W dobie internetu i szybkich łącz jest to jednak rozwiązanie rodem z poprzedniej epoki, wygodne może dla prawników, ale nie dla zwykłych obywateli. Tym bardziej dla tych bardziej zapracowanych, którzy nie mają czasu, by zjawić się w gmachu przy ul. Parkowej w godzinach jego urzędowania, a co dopiero spędzić cały dzień na sesji Rady Miejskiej.
Dawid Grabowski ze stowarzyszenia Bytomianie Aktywni Społecznie chciał, aby wzorem Piekar i Siemianowic, Bytom zaczął udostępniać na swojej oficjalnej stronie nagrania dotychczas trafiające "do szuflady" z posiedzeń Rady Miejskiej. Aby tego dokonać za pomocą Inicjatywy Uchwałodawczej Mieszkańców musiałby zebrać aż 13 tysięcy podpisów (w Katowicach wystarczy tylko 500), dlatego zwrócił się ze swoim pomysłem bezpośrednio do radnych. Ich podpisy miały umożliwić wprowadzenie projektu do porządku obrad jednej z sesji.
Czterech radnych opozycji próbowało zgłosić go w trybie nadzwyczajnym jeszcze podczas czerwcowego posiedzenia, ale nie wyraziła na to zgody rządząca większość. Głosowanie nad projektem odbędzie się dopiero na kolejnej sesji (28 lipca), jednak po wspomnianym wyżej sprzeciwie można z góry przewidzieć jego wynik. Upublicznienie nagrań najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku w tej kadencji, gdyż władający miastem radni obawiają się, że konkurenci z opozycji zyskają dzięki nim poparcie przed zbliżającymi się wyborami. Szkoda tylko, że na tych politycznych rozgrywkach cierpią mieszkańcy, którzy po prostu chcieliby móc dowiedzieć się, jak przebiegają sesje bytomskiej rady.