Tutaj mieszka rodzina fotografa, tutaj żyją jego znajomi. Jak mówi, do Bytomia gna go coś jeszcze: To, co Bytom dzisiaj dla mnie znaczy, to piękne wspomnienia z mego dzieciństwa, które spędziłem na Rozbarku, Bobrku i w pobliżu Knajfeldu, ale i to, co odczuwam, kiedy wracam do mojego ojczystego miasta. Jestem w nim wciąż głęboko zakorzeniony, pomimo że od 30 lat żyję w Niemczech. Jako fotograf pasjonat często korzystam z możliwości, by zanurzyć się w ten ukochany świat uliczek, placów i podwórek, w którym udaje mi się często odkryć coś nowego. Wielki sentyment mam szczególnie do dzielnicy Bobrek. Spędziłem tam jako dziecko wiele pięknych chwil u moich dziadków ze strony mamy, którzy mieszkali na głównej ulicy, zaraz obok huty.
Jak zwykle czarno-białe fotografie Martina Langera przyciągają wzrok kompozycją, charakterystycznym przechylonym kadrem, geometrycznością płaszczyzn, asymetrią perspektyw. W poszukiwaniu śladów dzieciństwa fotograf wyrusza niemal co pół roku w podróż po centrum Bytomia i peryferiach. Chociaż jest dużo miejsc, w których doskonale się orientuję i do których wracam, to raczej rzadko planuję moje wyprawy. Poddaję się intuicji, do której mam wielkie zaufanie.
To kolejna wystawa Martina Langera w Bytomiu. Na swoim koncie ma również szeroką prezentację zdjęć Bobrka w Górnośląskim Muzeum w niemieckim Ratingen-Hösel (2011 r.).
Ekspozycja czynna do 1 lutego.