Przejazd „Nocnych Wilków” wzbudził emocje. Czy mnie to dziwi? W najmniejszym stopniu. Dlaczego? Bo nie mówimy o jednej z wielu grup motycykistów, którzy organizują się, jak świat długi i szeroki. Mówimy o grupie uznawanej za gang, która jest mocno zaangażowana politycznie i to nie tylko w wymiarze krajowym. Warto przypomnieć, że „Nocne Wilki” nie jeżdżą turystycznie po Rosji, jak wiele tego typu grup na świecie. To skrajnie nacjonalistyczny gang motocyklowy, który od lat jest awangardą imperialnej polityki Putina. Warto w tym miejscu wspomnieć, że cześć z nich aktywnie uczestniczyła w aneksji Krymu. Wspierają także działania Rosji na Ukrainie. Stąd dziwię się tym, dla których jest to „zwykły” przejazd motocyklistów w rocznicę zakończenia II wojny światowej. Ponieważ nie jest ani zwykły przejazd, ani typowych motocyklistów, dołączam do grona osób, które rosyjskiej propagandzie na motorach mówią NIE.
Wracając do celu przejazdu przypomnę, że nasza radość z zakończenia II wojny światowej trwała bardzo krótko, tyle ile trwała wymiana okupanta i montaż jego krajowej agentury. Tak więc to gorzka „radość”…