TEMAT:

EPCO Polska sp. z o.o. wybudowała na przeszło 2-hektarowej działce...

Czytaj więcej...

Ciekawe ilu górniczych emerytów i urlopowiczów znajdzie tam zatrudnienie.

Tylu ilu będzie brakowało młodych chętnych do roboty.

A że na rynek pracy wchodzi niż demograficzny i młodych ludzi poprostu jest mało to mają szansę...

Jawor napisał:

A że na rynek pracy wchodzi niż demograficzny i młodych ludzi poprostu jest mało to mają szansę...

Jak na rynek wchodził wyż demograficzny to też ich było pełno po wszelakich firmach więc to nie kwestia chęci młodych do pracy. Emeryt na umowie o dzieło z np. 2tys na rękę jest zwyczajnie tańszy niż ktoś inny z 2tyś na rękę na umowie o pracę. Zresztą po co przytaczać tu młodych. Ci którym emerytowani górnicy zabrali pracę są już po 30, 40, 50 albo już ich nie ma. Sam nie raz słyszałem biadolenie emeryta w pracy jak to jego chętny syn szuka, szuka i nie może znaleźć pracy. Emerytura jest rentą starczą, a szczególnie już ta wcześniejsza. Skoro jesteś tak wyeksploatowany że należy Ci się emerytura w wieku 40 paru lat i dalej pracujesz to powinni Ci ją odebrać. Zwyczajne uprzywilejowanie na koszt innych. Zakaz dorabiania do wcześniejszych emerytur i wywalenie cwaniaków z moprów. Chcesz jeść to do roboty.

U mnie mnie w robocie robia emeryci górniczy oraz młodzi po szkole.Jakims dziwnym trafem emerycie robia a młodzi leca w kulki Na 3 młodych w wieku do 25 lat tylko jeden jakoś normalnie pracuje a pozostała dwójka kombinuje jak może żeby tylko sie nie narobić.Widząc takie zaangażowanie pracowników kogo wybierze pracodawca? Dodam tylko,że WSZYSCY sa zatrudnieni na umowe o pracę.

Bo dzisiejszy młody ma zupełnie inne podejście do pracy niż miałem ja i inne roczniki 80-te. Oni nie pamiętają czasów gdzie pracowało się za 500 zł miesięcznie, samo posiadanie pracy było już sukcesem, a 3 razy dziennie słyszało się że na twoje miejsce jest 5 chętnych.
Dziś młody po pierwsze nie chce się spocić, a po drugie mieć na dzień dobry 5000. A i tak jeszcze będzie marudził.

W mojej firmie (spółdzielnia mieszkaniowa) szuka się od roku młodego elektryka. Praca lekka, w zasadzie wymiana żarówek, ewentualnie lampy, drobne naprawy na klatce schodowej i u lokatora. Maksymalnie 3-4 godz. roboty dziennie, reszta siedzenie na warsztacie. Tempo pracy jak za komuny. Robota na miejscu od pn-pt od 7-15. Płaca ok. 3000 na umowie. Od roku ani jeden chętny się nie zgłosił.

Ogarniętego, samodzielnego elektryka z uprawnieniami za taką kasę ciężko znaleźć...

Jakiego ogarniętego? Wystarczy nie bać się wejść na 3 stopniową drabinkę i umieć wymienić żarówkę lub świetlówkę. Robota jak dla baby.

No właśnie, więc kogo szukacie? Elektryka fachowca z uprawnieniami i wiedzą czy konserwatora pana Józka od wszystkiego
Do wymiany żarówek nie potrzeba elektryka...
Za 3 tys. to co najwyżej łepka po szkole na przyuczenie albo emeryta...

problem jest taki, że młodzi po szkole to naprawdę nie chcą się spocić i skalać robotą. Najlepiej ubrać rurki i ruszyć w miasto i to nawet nie na panienki.

myszaty napisał:

No właśnie, więc kogo szukacie? Elektryka fachowca z uprawnieniami i wiedzą czy konserwatora pana Józka od wszystkiego
Do wymiany żarówek nie potrzeba elektryka...
Za 3 tys. to co najwyżej łepka po szkole na przyuczenie albo emeryta...

No właśnie elektryka z uprawnieniami bo żeby wymieniać żarówki w pracy trzeba mieć uprawnienia SEP do 1 kV. Takie przepisy.

Uprawnienia (świadectwo kwalifikacji) w podstawowym zakresie bez problemu zrobi każdy -nawet konserwator, wystarczy umieć czytać i poświęcić kilka godzin. świadomy czynny elektryk nie będzie się bawił w taką pracę, jak w normalnej firmie instalatorskiej obecnie przy odrobinie dobrych chęci wyciąga się nierzadko 2 razy tyle.
Wiem, bo sam jestem elektrykiem.
To że praca lekka to stanowczo za mało aby skusić dobrego pracownika.
Ostatnia moja rozmowa z kierownikiem w firmie która szukała elektryka serwisanta: 5,5 tys + dodatki samochod, telefon, laptop i pakiet medyczny a i tak szukali 15 miesięcy. Praca po 8 godzin, od czasu do czasu dłużej. Tak że wesoło nie jest.

No i to jest to co pisałem w drugim poście. Każdy by chciał zarabiać 5000

No u nas nikt ci nie zapłaci 5000 zł za wymianę kilku żarówek w ciągu dnia bo dobrze też wiedzą, że pół szychty elektryk prześpi na warsztacie albo porobi fuchy u lokatorów. Prędzej w razie "W" wezmą bardziej kumatego murarza albo hydraulika i wyrobią mu uprawnienia sepowskie. A te ten cały socjal to też mamy ale to już prawie dziś jest wszędzie.

Natomiast wiem jak się robi na budowie, także nikt mi nie powie że wrzucanie kabli (czasem grubych batów) na koryta to jest to samo co wymiana świetlówki na klatce. Druga rzecz to piszesz auto służbowe a to mi się kojarzy z delegacjami. A to wtedy już wiadomo że w delegacji jest inna kasa niż po 8 godzin na miejscu. Nawet elektrycy na strefie za samą pracę na zmiany już mają lepsze stawki. Ale wiadomo coś za coś.

Bo takie warunki o jakich piszesz są bez sensu co z tego że praca lekka i nie za bardzo wymagająca jak zarobek niski, a 8 godzin dziennie wysiedzieć trzeba...
Takie rzeczy w normalnym kraju załatwiają firmy obce na zlecenia - u nas też się to coraz częściej zdarza, ale ten rynek usług jeszcze cały czas dla takich jednostek jak spółdzielnie czy zarządcy nieruchomości non stop tkwi w przekonaniu że trzeba mieć ,,swoich pracowników".
Duże biurowce czy inne obiekty biznesowe funkcjonują na zasadzie serwisu - dlatego pisałem o samochodzie...